Brutalny napad na znanego działacza społeczności żydowskiej we Francji to tylko jeden z kilku głośnych antysemickich incydentów w ostatnich miesiącach. Władze w Paryżu na razie wolą jednak nie zauważać problemu.
Żydzi we Francji są zagrożeni na ulicach, a co szczególnie niepokoi, już także w swoich domach – tak skomentował niedawne zajścia przewodniczący CRIF (najważniejszej instytucji reprezentującej francuskie organizacje żydowskie) Francis Kalifat. Napad na Rogera Pinto i jego rodzinę odbił się szerokim echem we Francji ze względu na zuchwałość sprawców i jawnie antysemicki charakter przestępstwa. Pozostający do dziś na wolności bandyci w nocy z 7 na 8 września włamali się do domu sędziwego, 78-letniego działacza stowarzyszenia Mouvement Siona. Przez wiele godzin bili Pinto, jego żonę i syna oraz plądrowali dom. Dopiero po kilku godzinach kobieta uciekła i zaalarmowała policję, która uwolniła dręczoną rodzinę. Poszkodowani zeznali, że napastnicy zwrócili się do nich słowami: „Jesteście Żydami, więc macie pieniądze. Oddajcie je, my rozdamy biednym”. W ostatnich kilku latach nad Sekwaną nastąpiło niepokojące nasilenie ataków na największą w Europie diasporę żydowską. Ich wspólną cechą jest brutalność i poczucie bezkarności sprawców, potęgowane opieszałymi działaniami francuskiej policji i mało zdecydowanymi wypowiedziami władz. Czy jedynym wyjściem dla około półmilionowej grupy Żydów we Francji pozostaje emigracja?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko