Zmarły kardynał Carlo Caffarra potrafił krytycznie spojrzeć nie tylko na adhortację Franciszka „Amoris laetitia”. Miał również uwagi wobec… encykliki Pawła VI „Humanae vitae”.
To zestawienie wyda się zapewne dla wielu zaskoczeniem, bo o ile pierwszy dokument uchodzi (niesłusznie) za owoc tzw. liberalnego myślenia w Kościele, drugi jest sztandarowym dokumentem tzw. opcji konserwatywnej.
Kardynał Caffarra kojarzony był dotąd głównie z listem czterech kardynałów (tzw. dubia) w sprawie interpretacji „Amoris laetitia”, opublikowanym (moim zdaniem nieszczęśliwie) w raczej antykościelnej na co dzień gazecie „La Repubblica”. Historia sporu o AL jest znana i będzie miała zapewne ciąg dalszy.
W tym miejscu jednak warto zatrzymać się na mniej znanym wątku, jakim były właśnie krytyczne uwagi kardynała odnośnie „Humanae vitae”. Nie tyle co do istoty nauczania, ile co do sposobu uzasadniania m.in. sprzeciwu Kościoła wobec antykoncepcji. Zwrócił na to uwagę parę lat temu George Weigel. Amerykański biograf Jana Pawła II przywołał słowa kard. Caffarry, pozornie dość zaskakujące w kontekście jego poglądów. Wprawdzie zawsze popierał nauczanie zawartego w „Humanae vitae” odnośnie planowania rodziny i antykoncepcji, to jednocześnie wyrażał pogląd, że argumentacja encykliki… pozostawia wiele do życzenia. „Nikt już dziś nie kwestionuje, że «Humanae vitae» w czasie, gdy została opublikowana, spoczywała na fundamentach dość kruchej antropologii i że w jej argumentach można było odnaleźć pewien «biologizm»”, cytował kardynała Weigel. To o tyle zaskakujące, że powszechnie uważa się, iż decydującą rolę w powstaniu tej encykliki miał Karol Wojtyła, którego personalistyczna wizja jest przecież daleka od jakiegokolwiek biologizmu. Z dokumentów, do których Weigel dotarł w krakowskim archiwum wynika jednak, że encyklika byłaby bardziej przekonująca, gdyby rzeczywiście oparła swoją argumentację na personalistycznej myśli krakowskiej szkoły, gdy tymczasem tak naprawdę zabrakło w niej szerokiej wizji humanistycznej. Sam zakaz stosowania pigułki antykoncepcyjnej, do czego sprowadzono w istocie dyskusję o encyklice, był, owszem, wynikiem wpływu Wojtyły na Pawła VI, jednak już samo uzasadnienie, dlaczego jej stosowanie kłóci się z najgłębszą prawdą o człowieku i jego seksualności, nie opierało się tak mocno na myśli Wojtyły. Być może to jest kluczem do zrozumienia, dlaczego nie tylko świat, ale nawet duża część katolików odrzuciła moralne nauczanie papieża Pawła VI. W tym kontekście widać dopiero, że krytyczne, choć zawsze wynikające z miłości, uwagi ś.p. kard. Cafarry były bezcenne dla Kościoła.
Zmarły kardynał miał świadomość, że – jak sam mówił – „szatan rzuca dziś Bogu straszne i ostateczne wyzwanie. Chce Mu pokazać, że za jego sprawą powstanie alternatywne antystworzenie, które ludzie uznają za lepsze od tego, co stworzył Bóg”. Kardynał był pod wyraźnym wrażeniem korespondencji z siostrą Łucją, która 30 lat temu napisała mu właśnie słynne słowa: „Decydująca konfrontacja między Królestwem Bożym i szatanem będzie dotyczyć małżeństwa i rodziny”. Pisała to już po publikacji „Humanae vitae”. Kardynał, krytykując argumentację (nie istotę) zawartą w tym dokumencie, miał zapewne na uwadze również to, że nie wystarczy głosić prawdy o małżeństwie i płciowości człowieka. Trzeba to robić w taki sposób, by odbiorca tę prawdę uznał za swoją.
Jacek Dziedzina Zastępca redaktora naczelnego, w „Gościu” od 2006 roku, specjalizuje się w sprawach międzynarodowych oraz tematyce związanej z nową ewangelizacją i życiem Kościoła w świecie; w redakcji odpowiada m.in. za kierunek rozwoju portalu tygodnika i magazyn "Historia Kościoła"; laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka; ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, prowadził również własną działalność wydawniczą.