Gdyby europejskie elity myślały poważnie o bezpieczeństwie, większość salafickich meczetów już dawno zostałaby zamknięta. Salafizm jest zagrożeniem nawet dla samych muzułmanów.
Kiedy w czerwcu 2015 r. doszło do zamachu w Tunezji (zamachowiec otworzył ogień do turystów na plaży w pobliżu hotelu w Sousse), tamtejsze władze niemal natychmiast podjęły decyzję o zamknięciu 80 meczetów należących do salafitów. Argument był prosty: w tych meczetach nawołuje się wprost do przemocy wobec „niewiernych”. Tymczasem w Europie, choć służby specjalne znały działalność wielu imamów i radykalnych grup działających wokół niektórych meczetów, nie zdobyły się na takie rozwiązanie. A w przypadku salafizmu nie powinien być nawet rozważany inny scenariusz. Ten religijno-polityczny nurt islamu jest ze swojej natury nie tylko niemożliwy do pogodzenia z tradycyjnym europejskim systemem wartości (nawet jeśli dziś coraz trudniej określić, co właściwie kryje się pod tym terminem), ale stanowi również śmiertelne zagrożenie dla zwykłego bezpieczeństwa. Również bezpieczeństwa muzułmanów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina