Przedmiotem umów, o których informowały media, było świadczenie pomocy dla sędziów, która występuje powszechnie w innych sądach konstytucyjnych czy sądach europejskich - oświadczył w piątek b. wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Biernat.
Biernat (dziś sędzia TK w stanie spoczynku) odniósł się w ten sposób do piątkowej publikacji "Rzeczpospolitej". Napisała ona, że osoby niebędące sędziami pisały w 2015 r. projekty orzeczeń Trybunału na podstawie umów o dzieło. Według "Rz" wykonawcami nie byli asystenci sędziego, ale inni pracownicy Trybunału, a raz osoba z zewnątrz. Świadczy o tym rachunek wypłaty honorarium w wysokości 4 tys. zł dla prawnika z Instytutu Nauk Prawnych PAN - napisała gazeta.
"Artykuły i wywiad zamieszczone w +Rz+ sugerują, że odkrywają jakieś mroczne i wstydliwe tajemnice trybunalskie. Tymczasem, przedmiotem umów, o których mowa, jest świadczenie pomocy dla sędziów, która występuje powszechnie w innych sądach konstytucyjnych czy sądach europejskich. Wiąże się to z rolą asystentów sędziów, zarówno zatrudnionych na etacie, jak i na podstawie umów cywilnoprawnych" - napisał Biernat.
Dodał, że "rola ta nie polega na pewno na pisaniu wyroków ani uzasadnień, ale na zbieraniu materiałów, analizach prawnych i ewentualnie przygotowywaniu wstępnych projektów uzasadnień, w ścisłym kontakcie z sędzią i pod jego kierunkiem". "Status osoby współdziałającej ma tutaj drugorzędne znaczenie" - zaznaczył.
Prezes TK sędzia Julia Przyłębska mówiła w końcu sierpnia w wywiadzie dla PAP, że w Trybunale "był taki zwyczaj - choć nie dotyczyło to wszystkich sędziów, tylko niektórych - że zawierane były umowy z zewnętrznymi osobami niezatrudnionymi w Trybunale o sporządzenie projektów orzeczeń wraz z uzasadnieniami". "Nie chodzi nawet o same koszty, bo to były koszty rzędu 7 czy 4 tys. zł z tytułu takiej umowy, ale nie do końca rozumiem ideę zlecania napisania projektu orzeczenia z uzasadnieniem przez kogoś spoza składu sędziowskiego" - oceniała Przyłębska.
W wywiadzie w "Rz" prezes powiedziała natomiast, że przy okazji audytu odkryła, iż "na zlecenie TK, czyli sędziów w konkretnej sprawie, z podaniem sygnatury, przygotowywane były wyroki z uzasadnieniem przez osoby fizyczne z zewnątrz".
"Zdziwienie i oburzenie sędzi Przyłębskiej, wyrażone w wywiadzie w +Rz+ dotyczące roli osób współdziałających z sędziami, wynika w znacznej mierze zapewne stąd, że ma ona jak dotąd małe praktyczne doświadczenie sędziowskie w TK. W ciągu ponad półtora roku funkcjonowania w Trybunale nie była jeszcze sprawozdawcą w żadnej sprawie zakończonej wyrokiem" - napisał Biernat.
Dodał, że z pomocy przy opracowaniu spraw - nie zaś pisaniu wyroków - korzystało w 2015 r. wielu sędziów Trybunału na podstawie kilkunastu umów. "Oczekuję w najbliższym czasie demaskowania dalszych przejawów mojej niegodziwości w Trybunale Konstytucyjnym" - ironizował Biernat.
"Rz" napisała w piątek o pięciu umowach o dzieło, w których szef Biura TK w 2015 r. zleca przygotowanie "projektu orzeczenia". Wykonawcy za swoją pracę otrzymywali 4-10 tys. zł. W sprawach tych sędzią sprawozdawcą był sędzia Biernat. Była też jeszcze przynajmniej jedna umowa innego sędziego. Umowy - jak napisała "Rz" - zobowiązywały wykonawcę do zebrania materiałów i przygotowania projektu orzeczenia wraz z analizą prawną i wnioskami do konkretnej sprawy w ścisłym kontakcie z jej sprawozdawcą.