Iran może w ciągu pięciu dni wznowić produkcję wysoko wzbogaconego uranu, jeśli umowa nuklearna, którą zawarł w 2015 roku ze światowymi mocarstwami, zostanie unieważniona - powiedział we wtorek szef irańskiej agencji energii atomowej Ali Akbar Salehi.
Nawiązał on do ostatniej wypowiedzi prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego, który zagroził w zeszłym tygodniu, że jeśli Stany Zjednoczone nałożą kolejne sankcje na jego kraj, to "nawet w ciągu kilku godzin" będzie on mógł zerwać porozumienie nuklearne ze światowymi mocarstwami.
"Ostrzeżenie prezydenta nie było bezpodstawne" - oświadczył Salehi. "Jeśli zdecydujemy, to w ciągu pięciu dni w podziemnych zakładach w Fordow możemy uzyskać uran wzbogacony do poziomu 20-procentowej" zawartości rozszczepialnego izotopu U235 - zapowiedział.
Jednocześnie Salehi, który w sierpniu br. został ponownie wybrany na wiceprezydenta Iranu ds. energetyki atomowej oraz szefa irańskiej agencji energii atomowej, podkreślił, że jego głównym priorytetem będzie zachowanie porozumienia z 2015 roku.
Zawarty w lipcu 2015 roku międzynarodowy układ z Iranem ma ograniczyć jego program jądrowy i przewiduje, że Teheran zrezygnuje z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za stopniowe znoszenie nałożonych na niego sankcji międzynarodowych.
W ostatnim czasie amerykańska administracja prezydenta Donalda Trumpa, która jest niechętna umowie podpisanej za prezydentury Baracka Obamy, nałożyła szereg sankcji na Iran, które nie są powiązane z jego działalnością nuklearną.
Pod koniec lipca amerykański resort finansów ogłosił nowe sankcje wymierzone w obywateli Iranu i sześć firm z tego kraju związanych z programem budowy rakiet balistycznych, niezgodnym z rezolucją ONZ. Sankcjami objęto też elitarne jednostki Strażników Rewolucji. Była to reakcja na udane wystrzelenie przez Iran w kosmos rakiety zdolnej do przenoszenia satelitów.
Na początku sierpnia prezydent Trump podpisał ustawę wprowadzającą nowe sankcje wobec Iranu, Rosji i Korei Północnej, które wcześniej przyjął Kongres USA. Powodem tych sankcji był nie tylko program budowy rakiet balistycznych, lecz także łamanie praw człowieka przez Teheran i wspieranie organizacji uznawanych przez Waszyngton za terrorystyczne, takich jak libański Hezbollah.
Iran zaprzecza, że jego rakiety budowane są po to, by przenosiły ładunki nuklearne, i opisuje swój program balistyczny jako pokojowy.
Irański parlament odpowiedział na amerykańskie sankcje przegłosowując zwiększenie środków na program rakietowy i na Strażników Rewolucji. Spiker parlamentu Ali Laridżani ostrzegł Amerykanów, że "są to dopiero pierwsze działania" Iranu.