Transfer Neymara to największe tegoroczne wydarzenie piłkarskiego lata. Nieprzyzwoicie wielka kwota transakcji oraz omijanie przepisów tzw. finansowego fair play budzą jednak niesmak części futbolowego środowiska.
W Paryżu rozpoczęło się szaleństwo na punkcie Neymara. Tysiące fanów powitało go w stolicy Francji. Nazwisko brazylijskiego piłkarza wyświetlono nawet na wieży Eiffla. Szalone są także pieniądze wydane przez Paris Saint-Germain (PSG), łącznie prawie pół miliarda euro. 222 mln euro dla Barcelony to ponad dwa razy więcej niż dotychczasowy rekord transferowy Paula Pogby (105 mln). Dodatkowo Neymar dostał około 40 mln za samo podpisanie kontraktu, kolejne 30 mln euro rocznej pensji i wiele obiecanych dodatków. „Ney” jest genialnym piłkarzem, może wznieść ligę francuską, pozostającą dotąd w cieniu Anglii, Niemiec i Hiszpanii, na wyższy poziom. Paryżanie z miejsca stają się jednym z faworytów do wygrania Ligi Mistrzów. Ale cała saga transferowa wzbudza także pewien niesmak. Gigantyczne pieniądze pogłębią zepsucie europejskiego rynku transferowego, gdzie od niedawna za przeciętnych graczy płaci się już 20–30 milionów. Co więcej, należące do Katarczyków PSG jawnie kpi z przepisów tzw. finansowego fair play, którymi UEFA próbowała zatrzymać szalony wyścig finansowy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko