Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Mt 18,27
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?»
Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać.
Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Codziennie zwracam się do Boga z tą prośbą. Ryzykowne. No bo jeżeli Bóg ma mi wybaczać tak, jak ja wybaczam innym, to nie powinienem się spodziewać nie wiadomo czego. Ufam, że Bóg jednak jest bardziej miłosiernym ojcem niż skrupulatnym sędzią. To bardziej wezwanie do naśladowania Mistrza. Święty Mateusz tak o tym pisze: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”. Jednak wypełnienie prawa przekracza ludzkie możliwości. Choćbym nie wiem jak się napinał, w moim sercu zawsze będzie chciwość, zazdrość czy nieczystość. A więc Bóg żąda ode mnie czegoś niemożliwego? Niemożliwe. Banalnie to zabrzmi. Po prostu mamy się starać. Na miarę swoich możliwości. Wejścia do nieba nie zapewnią nam nasze uczynki. Ale nie zapewni nam też tego głośne wołanie: „Panie, Panie!”. Musimy przylgnąć do doskonałej ofiary Jezusa. Właśnie to otwiera niebo. I unieważnia wyrok śmierci, który ciąży nad każdym z nas.
Adam Szewczyk