Burmistrz Tybingi z partii Zielonych, Boris Palmer, w przedstawionej w czwartek prasie książce "Nie możemy pomóc wszystkim" zarzucił Angeli Merkel moralizm w polityce migracyjnej; sprzeciwił się krytykowaniu innych krajów za odmowę przyjmowania uchodźców.
45-letni polityk jest od 10 lat burmistrzem Tybingi - jednego z najważniejszych ośrodków akademickich w Niemczech. Jego poglądy na problem migracyjny spotkały się z ostrą krytyką ze strony partyjnych kolegów. "Jeżeli nie ma się pojęcia o migracji, powinno się milczeć" - powiedział działacz Zielonych z Berlina Canan Bayran. Zieloni w pełni popierali otwarcie przez rząd Merkel w 2015 roku granic dla uchodźców.
Palmer zarzucił Merkel nadanie polityce uchodźczej "wymiaru moralnego" i uznanie polityki przyjęcia uchodźców za "moralny imperatyw", zamiast skoncentrowania się na praktycznych aspektach kryzysu.
"Niemiecka kanclerz uczyniła z polityki migracyjnej moralno-patriotyczny papierek lakmusowy" - pisze burmistrz Tybingi. "Obywatele musieli wybrać między dobrem i złem, między moralnością i amoralnością, pomiędzy Niemcami Merkel i krajem, którego by się wyrzekła" - zaznacza autor.
Palmer zastrzega, że otwierając granice na początku września 2015, gdy imigranci maszerowali z Węgier do Austrii, Merkel nie miała zapewne innego wyjścia. "Błędem było natomiast uznanie polityki, która była następstwem kryzysu, za moralny imperatyw, co spowodowało wykluczenie sporej części społeczeństwa" - tłumaczy polityk Zielonych.
Analizując postawy społeczeństwa niemieckiego wobec imigrantów, Palmer tłumaczy, że polityka przyjmowania uchodźców spotkała się z aprobatą, a nawet entuzjazmem lepiej sytuowanych i wykształconych warstw społeczeństwa. Natomiast jedna trzecia Niemców, zajmująca najniższe miejsce w hierarchii społecznej, obawiająca się konkurencji na rynku pracy i rynku mieszkaniowym, zareagowała negatywnie na falę uchodźców.
Zdaniem Palmera "czysto moralna polityka uchodźcza nie jest możliwa". "Nie możemy pomóc wszystkim, lecz tylko nielicznym. Możemy utrzymać naszą wolność i nasz dobrobyt tylko wtedy, gdy odmówimy (wolności i dobrobytu) dużej liczbie ludzi, którzy do tego dążą i chcą przyjechać do naszego kraju" - pisze polityk Zielonych.
Dodaje, że "elementarnej niesprawiedliwości" nie da się szybko zlikwidować. "Moralny dylemat polityki uchodźczej jest nierozwiązywalny" - zaznacza.
W swojej książce Palmer polemizuje z publicystami, którzy domagają się ukarania Polski i Węgier za odmowę przyjęcia uchodźców i zarzucają tym krajom zdradę europejskich wartości. Autor zwraca uwagę, że niemieccy komentatorzy "odrzucili wszelkie ograniczenia w moralnym potępianiu" krajów sąsiednich i "niemal nie podejmowali prób ich zrozumienia".
Palmer zaznacza, że żaden inny kraj europejski nie wykazał gotowości do przyjęcia tylu uchodźców co Niemcy. "Czy europejska wspólnota wartości przestała w związku z tym istnieć? Nie sądzę" - pisze. W 2015 roku do Niemiec przyjechało prawie 900 tys. obcokrajowców z zamiarem ubiegania się o azyl.
"Oświecenie, praworządność, trójpodział władz, pokój, państwo socjalne, wolność prasy, równouprawnienie - jest jeszcze wiele powodów, dla których można uznać Europę za jedno z najlepszych miejsc do życia, nawet jeśli liczba uchodźców zostanie ograniczona" - pisze Palmer.
"Rezygnacja z Europy, by pomóc uchodźcom, to kiepski handel zamienny, który w dodatku nie będzie funkcjonował. Bez Europy uchodźcom będzie jeszcze gorzej" - konkluduje Palmer.
Książka Borisa Palmera "Wir koennen nicht allen helfen" ("Nie możemy pomóc wszystkim"), wydawnictwa Siedler, ukaże się 7 sierpnia.