Patrioty są bronią defensywną; Polska nie jest krajem agresywnym, chcemy się tylko bronić w odpowiedni sposób - mówił w czwartek wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.
Kownacki pytany w TVP Info, dlaczego MON bardziej zależy na kupnie rakiet Patriot, a nie Iskander, podkreślił, że Patrioty są bronią defensywną, Iskandery - ofensywną.
"Po pierwsze, Polska jest krajem, który nie jest państwem agresywnym - chcemy się tylko bronić w odpowiedni sposób. Po drugie, Iskandery nie działałyby w przypadku jakiegoś potencjalnego konfliktu. To jest broń tak wrażliwa i tak skomplikowana, że państwa, które produkują ten sprzęt mają nad nim na tyle kontroli, że są w stanie unieszkodliwić ten sprzęt i on nie spełni swojego zadania w przypadku obrony" - mówił wiceszef MON.
"My musimy polegać na własnym przemyśle i na przemyśle naszych sojuszników z państw paktu północnoatlantyckiego, bo oni dają nam gwarancje, że nie będą ingerowali chociażby w skomplikowane systemy komputerowe w momencie, gdy dochodziłoby do jakiegoś zagrożenia. Przynajmniej zmniejsza szanse, że w przypadku takiego zagrożenia nasi sojusznicy chcieliby nam pokrzyżować szyki" - dodał.
Kownacki był również pytany, czy Polska będzie dysponować siłami, które będą w stanie przeciwdziałać w przypadku ewentualnego cyberataku.
"Jeśli chodzi o MON, mamy znakomicie przygotowanych specjalistów, cały czas rozbudowujemy w ramach programów modernizacji polskiej armii. Setki milionów złotych, żeby nie powiedzieć miliardów złotych, będą szły na modernizację w tym zakresie, nie tylko na pozyskanie specjalistów, ale także na pozyskanie odpowiedniego sprzętu, odpowiedniego oprogramowania. Także nie będzie wielką tajemnicą, jeżeli powiem, że pozyskujemy odpowiedniego rodzaju kompetencje w ramach transferu technologii np. od naszych amerykańskich sojuszników, tak żebyśmy mogli skutecznie później się bronić przed atakami cybernetycznymi" - mówił Kownacki. Dodał, że to będzie jeden z elementów, który dostaniemy w ramach offsetu do Patriotów.
We wtorek na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" i "Gazety Wyborczej" pojawiły się artykuły sugerujące powiązania Kownackiego m.in. z Piskorskim, który przebywa w areszcie z powodu zarzutów o szpiegostwo na rzecz Rosji, oraz proputinowskimi organizacjami.
"Sytuacja tak absurdalna i tak niedorzeczna, że trudno w ogóle ją komentować. Byłem jako obserwator na wyborach w Rosji w roku 2012, o czym informowałem marszałka Sejmu i o czym informowałem także całe społeczeństwo na konferencji prasowej, która odbyła się po (wyborach - PAP). Więc nie ma w tym żadnej tajemnicy" - mówił w TVP Info Kownacki.
Wiceszef MON powiedział, że organizacje, które wysłały go jako obserwatora na wybory w Rosji "były legalnie działającymi organizacjami, m.in. Europejski Sojusz Ruchów Narodowych, w którym zastąpiłem prof. (Ryszarda) Bendera, również Europejskie Centrum Analiz Gospodarczych".
"Tak że trudno w ogóle budować wokół tego jakąkolwiek sensację. A pana Rękasa i pana Piskorskiego nie znałem ani wcześniej, ani później. Widziałem ich na tym wyjeździe. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek później z nimi rozmawiał w jakikolwiek sposób" - zaznaczył.
Zdaniem Kownackiego, to, że ta sprawa wychodzi akurat teraz, "to jest oczywiste, że jest związane z tym wszystkim, co robimy w MON". "Ma to w pierwszej kolejności uderzyć w pana ministra Antoniego Macierewicza, bo tam szereg absurdalnych zarzutów względem niego się formuje, a także we mnie, ponieważ odpowiadam za procesy modernizacyjne" - stwierdził wiceminister obrony narodowej.
W jego opinii, artykuł pojawił się w niemieckiej gazecie po to, aby "podbić jakość tej informacji" i żeby polskie media mogły się na nią powołać. "Po pierwsze, łatwiej bronić się przed procesem, bo zawsze powołują się na prasę zagraniczną. Po drugie, niestety w części polskiego społeczeństwa taka jest oto mentalność, że jeżeli pisze polska prasa, to jest to mniej ważne, niż (jeśli) napisze prasa niemiecka, francuska czy amerykańska" - powiedział.