Przemytnicy ludzi reklamują swoje usługi na Facebooku, a urzędnicy UE monitorują ich aktywność. W ogłoszeniach, którymi wabią migrantów, przemytnicy umieszczają atrakcyjne zdjęcia, np. wycieczkowców. Za przeprawę z Libii do Włoch, tyle że drewnianą łodzią, chcą 1000 USD.
Ponad 90 proc. migrantów, którzy docierają do UE, korzysta z usług sieci przemytniczych. Szmuglowanie migrantów jest najszybciej rozwijającą się gałęzią działalności przestępczej - mówił w lutym szef Europolu Rob Wainwright.
Przemytnicy prężnie działają w sieci. Reklamują się w mediach społecznościowych i kontaktują się z klientami za pośrednictwem komunikatorów internetowych. Aktywność przemytników monitorują specjalne organy UE, m.in. działająca w ramach Europolu unijna Jednostka ds. Zgłaszania Podejrzanych Treści w Internecie (EU IRU). Powstała w połowie 2015 r., głównie w celu wykrywania propagandy terrorystycznej w sieci. Jednak obecnie zajmuje się też kwestią migracji. Wykrywa treści wykorzystywane przez przemytników, by przyciągnąć migrantów i uchodźców oraz przekazuje mediom społecznościowym prośby o usunięcie podejrzanych treści. Zatrudnia ok. 40 osób.
"Blisko współpracujemy ze wszystkimi serwisami społecznościowymi, w tym z Facebookiem. IRU bada treści w kilku językach, w tym po arabsku" - mówi Tine Hollevoet z biura prasowego Europolu. Tymczasem inny, chcący zachować anonimowość urzędnik instytucji unijnej, zauważa, że od razu po zamknięciu przez Facebooka podejrzanej strony, powstaje nowa.
Właśnie na Facebooku reklamują się przemytnicy, którzy kuszą klientów mówiących po arabsku, np. Syryjczyków, Irakijczyków czy mieszkańców Afryki Płn. - mówi anonimowy urzędnik. Ci, którzy chcą trafić do Afgańczyków posługujących się językami pasztu lub dari, są bardziej aktywni na Instagramie.
Przemytnicy promują bezpieczną, luksusową i wygodną podróż. Zapewniają, że wszystko będzie dobrze - dodaje anonimowy przedstawiciel UE.
Ogłoszenia są opatrzone atrakcyjnymi zdjęciami i bardziej przypominają reklamę luksusowego rejsu po Morzu Śródziemnym niż ofertę przeszmuglowania migranta lub uchodźcy z Afryki do Europy.
Na początku czerwca do podróży z Turcji do Grecji zachęcała fotografia statku wycieczkowego - mówi anonimowy urzędnik. W rzeczywistości taka podróż odbywa się na drewnianej łodzi rybackiej lub pontonie. Na trasach lądowych ludzie są przemycani w bagażnikach samochodów, podczepiani pod podwozie a nawet przebierani tak, by upodobnić ich do fotela w pojeździe.
W innych ogłoszeniach są zdjęcia europejskich zabytków, np. Krzywej Wieży w Pizie, wieży Eiffla czy londyńskiego Big Bena. Na reklamach umieszczane są też fotografie plików banknotów w dłoniach przemytnika. To ma pokazać, "że dużo zarabia, że można mu zaufać i skorzystać z jego usług" - mówi anonimowy urzędnik instytucji unijnej.
Przemytnicy używają zwrotów z języka religijnego i umieszczają w treści ogłoszeń cytaty z Koranu, aby pokazać, jak szanowana i poważna jest ich firma.
Ogłoszenia zawierają numer telefonu osoby zajmującej się przemytem, na który klient wysyła wiadomość za pomocą komunikatorów WhatsApp, Viber czy Telegram. Na czacie ustalana jest dokładna cena.
Pod koniec maja podróż z Libii do Włoch drewnianą łodzią kosztowała 1 tys. dolarów. Za "rejs" z Turcji do Grecji pontonem trzeba było zapłacić 500 dolarów, a motorówką o 400 dolarów więcej. Lot samolotem z Iraku do UE, z fałszywym lub kradzionym paszportem jednego z krajów UE, kosztował aż 12 tys. euro, a z Turcji do UE - 8,5 tys. dolarów. Paszport służy migrantowi jedynie do pokonania granicy, gdyż po dotarciu na miejsce składa on wniosek o azyl korzystając z własnych dokumentów, o ile oczywiście je ma.
Jak opowiada anonimowy unijny urzędnik, przeprawa z Libii do UE zazwyczaj jest płatna z góry. Jeśli migrant lub uchodźca wybierze inną trasę, przed podróżą przekazuje połowę pieniędzy, a resztę płaci po dotarciu na miejsce. Przemytnicy współpracują z tzw. biurami ubezpieczeń np. w Turcji, gdzie klient wpłaca pieniądze. Jeśli uda mu się dotrzeć do celu, biuro jest o tym informowane i przemytnik otrzymuje całą kwotę.
Ceny usług zmieniają się dosłownie z dnia na dzień. Różnią się w zależności od warunków pogodowych, sytuacji na granicach, popytu, ale też od wypowiedzi polityków. Np. z powodu pozytywnych słów na temat uchodźców, jakie padły z ust przedstawicieli władz Kanady, przemytnicy promują m.in. możliwość lotu do tego kraju - zauważa chcący zachować anonimowość urzędnik.
W swoim lutowym raporcie Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex) informowała, że w 2016 r. fałszowanie dokumentów stanowiło kluczowy aspekt działalności przestępczej związanej z kryzysem migracyjnym. Agencja ostrzegała, że sfałszowane dokumenty mogą być później wykorzystywane do innej działalności przestępczej, co zagraża bezpieczeństwu UE.
Obecnie przemytnicy nie tylko fałszują dokumenty i używają kradzionych paszportów, ale też korzystają z narzędzi do porównywania twarzy. Proszą klienta, aby przesłał im swoje zdjęcie, a następnie szukają kradzionego paszportu z fotografią podobnej do niego osoby - tłumaczy anonimowy urzędnik UE.
O tym, że przemyt to świetnie zorganizowany biznes, świadczy jego struktura. W Afganistanie szef siatki przemytników, nazywany "wujkiem", to zazwyczaj zaufany członek społeczności, o którym wiadomo, że zajmuje się przerzucaniem ludzi do Europy. Do jego grupy należą osoby zajmujące się przygotowywaniem ogłoszeń, doradcy pomagający migrantom w sprawach azylowych i eksperci organizujący noclegi po drodze.
Często przemytnik jest jedynym źródłem informacji w okolicy na temat migracji. Dowodzi to, że jednym ze sposobów walki z przemytem powinny być prowadzone przez UE kampanie informacyjne w krajach, z których pochodzą uchodźcy i migranci - mówi anonimowy urzędnik instytucji unijnej.
96 proc. migrantów, którzy w 2016 r. przybyli do Europy szlakiem z Libii, twierdziło, że korzystało z usług przemytników - wynika z danych Frontexu.
W 2017 r. Libia nadal jest głównym krajem, z którego wyruszają migranci i uchodźcy zmierzający drogą morską do Europy. Według najnowszych danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) od stycznia do 5 lipca do UE tym szlakiem do Włoch dotarło ponad 85 tys. ludzi. W tym samym okresie rok temu były to 74 tys. ludzi. W tym roku tej przeprawy nie przeżyło co najmniej 2150 osób, podczas gdy rok temu - 2501. Do Włoch w czerwcu przybyli głównie obywatele Nigerii, Bangladeszu, Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej i Gambii.
Jak informuje Hollevoet z Europolu, prawie 90 proc. łodzi wypływa z okolic libijskiego miasta Sabrata, na zachód od Trypolisu.
Działalność przemytników ułatwia paraliż władzy w Libii. Kraj jest pogrążony w chaosie od końca 2011 r., gdy obalona została dyktatura Muammara Kadafiego. Spore obszary Libii są kontrolowane przez uzbrojone milicje, lojalne wobec rywalizujących ze sobą frakcji rządzących.
Migranci płyną w łodziach i pontonach, które nie są w stanie pokonać całej trasy do Włoch, a przemytnicy porzucają je po wpłynięciu na wody międzynarodowe. Hollevoet dodaje, że pontony pozostają najpowszechniejszym środkiem transportu.
"Przemytnicy eskortują migrantów do wód międzynarodowych, a następnie zostawiają ich tam, by czekali na ratunek. Zabierają ze sobą +sterników+, silnik i telefon satelitarny" - dodaje rzeczniczka Europolu. Pomoc uchodźcom i migrantom niosą jednostki straży przybrzeżnej i statki ratunkowe, które przewożą ich do najbliższego portu we Włoszech.
Trasy, z których korzystają przemytnicy, zmieniają się z tygodnia na tydzień. "Dlaczego? Odpowiedzi można znaleźć w mediach społecznościowych. Powodem może być plotka lub chęć wypromowania nowego szlaku" - mówi anonimowy urzędnik UE. Przemytnicy porozumiewają się miedzy sobą na Facebooku, na specjalnych stronach swoich społeczności. Omawiają warunki panujące w krajach UE, aby ustalić, dokąd warto wysyłać klientów - wyjaśnia.
Jak informuje z kolei Hollevoet z Europolu, najnowszą tendencją jest wzrost liczby łodzi wypływających z Algierii. Przemytnicy czasami wykorzystują łodzie rybackie, które następnie są zgłaszane jako skradzione.