Podatki od rzucanego cienia, parasola przed sklepem, nazwy restauracji na wycieraczce i od wywieszenia flagi - to przykłady opłat wprowadzanych przez lokalne władze we Włoszech. Kraj jest w szponach absurdalnej pomysłowości fiskusa - podkreśla się w raporcie.
Zbiór przykładów najbardziej osobliwych lokalnych opłat wprowadzanych przez miasta i gminy opracowało stowarzyszenie rzemiosła i małych firm (Cgia) z Mestre na północy kraju.
Na łamach ekonomicznego dodatku do dziennika "La Repubblica" - "Affari & Finanza", który skomentował raport, podkreślono, że w "normalnym kraju" nikomu nie przyszłoby do głowy, aby obłożyć podatkiem wiele tak "banalnych czynności", jak instalacja markizy sklepowej czy budowa na skrawku publicznego terenu schodów do domu. We Włoszech natomiast, jak się zauważa, nikogo już nawet nie dziwi istnienie tych niecodziennych zobowiązań podatkowych.
W ramach podatku od zajmowania terenu publicznego w niektórych miejscowościach obowiązują opłaty od cienia rzucanego przez markizy na chodnik czy, jak w Modenie, od wycieraczek przed sklepami oraz lokalami gastronomicznymi. Jak się zarazem zauważa, jest on słuszny, gdy faktycznie zajmowany jest teren publiczny, na przykład przez restauracyjne stoliki utrudniające przejście chodnikiem czy wąską ulicą.
Na liście wymieniono też przypadek z miejscowości Desio w Lombardii, gdzie właściciel hotelu otrzymał wezwanie do zapłacenia 180 euro za to, że na balkonie wywiesił pięć flag, wśród nich włoską. Uznano to za reklamę podlegającą opodatkowaniu. Hotelarz musiał stoczyć prawdziwą batalię z fiskusem, zanim anulowano tę opłatę, a jego przeproszono.
W Conegliano koło Treviso na właścicieli sklepów spożywczych nałożono lokalną opłatę w wysokości 30 euro za rozłożenie w słoneczne dni parasoli, które rzucały cień na chodnik. Protesty przedsiębiorców jednak nie pomogły.
Lokalne podatki dotyczą także hobby i rozrywki. W wielu gminach opodatkowane jest zbieranie grzybów i łowienie ryb.