Zamieszki w Hamburgu pokazały, z czym ma problem Europa. Niestety, zakładnikiem tych problemów stali się potrzebujący pomocy Syryjczycy.
Nie ma chyba większego kontrastu między starą i nową Europą niż zdjęcia z wizyty Donalda Trumpa w Warszawie i późniejszej wizyty w Hamburgu. W Polsce widzieliśmy zadowolonych ludzi świętujących przyjazd amerykańskiego prezydenta. W Niemczech wściekłych, demolujących miasto. Te obrazki pokazują, dlaczego nie tylko w Polakach, ale i w Czechach czy Węgrach rosną wątpliwości w stosunku do Europy Zachodniej. I niestety, rykoszetem w tej kwestii obrywają idee integracji europejskiej czy pomocy potrzebującym Syryjczykom.
Wielkie zdziwienie komentatorów wywołał fakt, że Polacy woleliby wyjść z Unii Europejskiej, niż zgodzić się na politykę relokacji imigrantów. Wielu z tych komentatorów widziałoby powód takiej postawy w ksenofobii Polaków. Ale to nieprawda. Taka postawa wynika raczej z obawy o utratę bezpieczeństwa publicznego. I muzułmański imigrant, trochę mimowolnie, stał się symbolem zjawiska spadku poczucia tego bezpieczeństwa. A równie dobrze symbolem mógł stać się „alterglobalista”.
Rzeczywistość nie jest czarno-biała. Muzułmański imigrant nie jest automatycznie osobą, która będzie wysadzała się w metrze lub podpalała samochody na przedmieściach. Ale jedną z okoliczności sprzyjających sprawcom zamachów w metrze czy podpaleń samochodów, jest polityka. Polityka tolerancji dla ideologii nienawidzącej wartości cywilizacji zachodniej. Cywilizacji, której fundamentem jest chrześcijaństwo. A kiedy godzimy się na to, że można głosić nienawiść do cywilizacji zachodniej, to czy nie hodujemy nienawiści także do ludzi Zachodu? Nienawiści, która w skrajnych wypadkach doprowadza do podpalania tym ludziom samochodu lub nawet pozbawiania ich życia w zamachach?
Syryjczycy, którzy potrzebują pomocy, stali się ofiarą obrazu muzułmanina, który nienawidzi Zachodu, nienawidzi chrześcijan. A właśnie takiego muzułmanina Polak ma prawo się obawiać. Unia Europejska niewiele robi, aby walczyć z głoszeniem nienawiści do wartości opartych na chrześcijaństwie. I to zarówno ze strony islamskich fundamentalistów, jak i lewicowych ekstremistów. Polacy czują więc obawę przed wszystkimi muzułmanami. I tracą na tym ci, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy.