Praca parlamentarnej komisji śledczej w sprawie Amber Gold doprowadziła do ważnego przełomu. W kontekście przesłuchania Marcina P. oraz Michała Tuska należy pytać o rolę polityków w tej aferze.
Ze składanych przed komisją zeznań założyciela Amber Gold Marcina P., ale także z taśm ujawnionych przez tygodnik „wSieci” jasno wynika, że częścią projektu pod nazwą linie lotnicze OLT Express był zamiar przejęcia narodowego przewoźnika, czyli LOT-u. Przeżywał on ogromny kryzys finansowy, spowodowany trochę obiektywnymi uwarunkowaniami, ale przede wszystkim skandalicznym zarządzaniem liniami. Być może ktoś w elicie ówczesnej władzy albo na jej gospodarczym zapleczu wskazał na nowego, prężnego przewoźnika – właśnie OLT Express – i zasugerował, aby użyć go do przebudowania rynku lotniczego w Polsce. Wskazywać na to może m.in. sposób przyznania spółce Amber Gold koncesji lotniczej, co odbywało się z naruszeniem licznych obowiązujących w tej branży przepisów. Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego wydał postanowienie w tej sprawie nie tylko bez weryfikacji oświadczeń członków zarządu spółki, ale także łamiąc wiele szczegółowych przepisów. Nie podjął także czynności mających chronić państwo przed wprowadzaniem do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł. A to w sposób oczywisty miało miejsce w przypadku głównego inwestora OLT Express, czyli Amber Gold. Brak rzetelności jest tym bardziej niezrozumiały, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że linie OLT Express o koncesję ubiegały się po raz pierwszy. W takich przypadkach procedura koncesyjna wymaga szczegółowego sprawdzenia wielu kwestii, czego tym razem nie zrobiono.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski