Organizatorem wystąpienia prezydenta USA Donalda Trumpa na pl. Krasińskich w Warszawie jest ambasada Stanów Zjednoczonych - podkreślił rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. PO zarzuciła, że Kancelaria Prezydenta dzieli Polaków nie wystosowując zaproszenia na to spotkanie do posłów opozycji.
Łapiński w sobotę w radiowej Trójce mówił, że oczekuje, iż w swoim czwartkowym wystąpieniu na pl. Krasińskich prezydent Trump odniesie się do kwestii bezpieczeństwa. Według niego można się spodziewać, że amerykański przywódca duży nacisk położy także na relacje ekonomiczne, w tym dostawy gazu do Polski.
Rzecznik prezydenta poinformował, że w czwartek o godz. 9 dojdzie do spotkania "w cztery oczy" prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa. Jak dodał, będzie to "najprawdopodobniej" rozmowa bez udziału osób towarzyszących. Później odbędzie się spotkanie delegacji na czele z prezydentami. Po nim amerykański przywódca wygłosi przemówienie na pl. Krasińskich. Wcześniej zaplanowany jest też udział D.Trumpa w szczycie Trójmorza.
Jak podkreślił, gospodarzem tego wydarzenia jest ambasada USA. "Strona amerykańska zwróciła się do strony polskiej z prośbą, że ambasada Stanów Zjednoczonych chciała zorganizować wystąpienie prezydenta Trumpa" - tłumaczył.
Zwracając się do opozycji rzecznik prezydenta mówił: "Jeśli państwo chcecie, to możecie zbojkotować to wystąpienie, możecie nie przyjść, możecie powiedzieć, że wam się prezydent Trump nie podoba". "Żyjemy w wolnym kraju, można przyjść, można nie przyjść. Są zaproszenia, jesteście państwo zaproszeni, ale jeżeli nie chcecie z tego skorzystać, to wolny wybór" - powiedział Łapiński.
Nie zgodził się z nim Andrzej Halicki (PO), który zauważył, że to Kancelaria Prezydenta jest jedynym organem, który "zabezpiecza teren, place, wszystko, co jest związane z możliwością zrealizowania wizyty".
Jak podkreślił, Trump przyjedzie do Polski na zaproszenie prezydenta Dudy. W ocenie polityka PO inaczej traktowani są przez Kancelarię Prezydenta posłowie opozycji od posłów PiS. Jak mówił Halicki otrzymali oni zaproszenia już kilkanaście dni temu z informacją, że każdy poseł ma przywieźć po 50 swoich sympatyków na spotkanie z prezydentem Trumpem. "To jest dzielenie Polaków" - uznał Halicki.
Michał Wójcik (PiS) podkreślił, że wystąpienie na pl. Krasińskich jest spotkaniem otwartym i każdy może na nie przyjść. "Ja jestem ministrem i też nie mam zaproszenia do dzisiaj, ale nie ubolewam nad tym, bo przecież każdy może przyjść" - zaznaczył. Według niego zamieszanie wokół kwestii zaproszeń dla posłów jest próbą odwrócenia uwagi od wizyty prezydenta USA. "Nie koncentrujmy uwagi na tematach drugo i trzeciorzędnych" - apelował.
Grzegorz Długi (Kukiz'15) mówił, że on otrzymał zaproszenie "za pośrednictwem marszałka Sejmu, to znaczy biura". "Z tego wnioskuję, że wszyscy tak otrzymali. Zaproszenie jest wystosowane przez pana ambasadora i nie widzę w tym nic nadzwyczajnego" - powiedział.
Barbara Dolniak (Nowoczesna) mówiła, że posłowie jej klubu wybiorą się na wystąpienie prezydenta Trumpa. "Chyba nie należy sprowadzać wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych do takich kwestii jak to, kto organizuje, w jaki sposób, kto komu wysłał jakie pismo, bo to nie jest istotny temat. Istotne jest to, że przyjeżdża prezydent Stanów Zjednoczonych do Polski i mamy szansę pokazania naszych oczekiwań" - powiedziała.
Jarosław Kalinowski (PSL) uznał, że "organizacyjnie jest problem z zaproszeniami". "Do dzisiaj nie słyszymy i nie możemy dojść do porozumienia, czy organizatorem jest Kancelaria Prezydenta czy ambasada Stanów Zjednoczonych" - mówił.