Zwycięstwo przyjdzie przez Maryję – nie miał wątpliwości prymas Hlond. To nie było pobożne życzenie. To było proroctwo.
8 września 1946 r. na jego wezwanie pod murami Jasnej Góry stawił się milionowy tłum, zawierzając losy Polski Niepokalanej. 6 czerwca polscy biskupi odnowili ten akt.
Rok 1946 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Tak napisałby Sienkiewicz?
Rok był rzeczywiście wyjątkowo obfity w dramatyczne wydarzenia, mające na całe dekady naznaczyć losy kraju. Sowieci brutalnie wprowadzali nowe porządki. Kraj wstawał z ruin. Wykończeni apokalipsą II wojny światowej Polacy wpadali w nowe sidła. Porozumienia Stalina z Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej de facto wtłoczyły nas w strefę wpływów Moskwy. Od 5 lutego obowiązywała umowa graniczna z ZSRR z 16 sierpnia 1945 r., co oznaczało prawnie obowiązującą utratę polskich Kresów Wschodnich. Zimą ruszyła akcja masowego wysiedlania ludności niemieckiej. W Beskidzie Niskim i Bieszczadach, nękanych atakami band UPA, płynęła strumieniami krew. 13 czerwca wprowadzono tzw. mały kodeks karny, a w środowiskach niepodległościowych grozę budził dekret o „przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa”. Przewidywał karanie za „przynależność do tajnej organizacji oraz rozpowszechnianie fałszywych wiadomości”. To było słowo wytrych, prawna podkładka dla fali aresztowań działaczy podziemia. 21 sierpnia w Gdańsku skazano na śmierć 18-letnią Danutę Siedzikównę „Inkę”. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej debatował nad pozbawieniem polskiego obywatelstwa 76 najwyższych dowódców Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a wśród nich gen. Władysława Andersa. I wtedy prymas August Hlond wezwał Polaków, by padli na kolana. Przed Tą, która, jak mawiał, da im pewne zwycięstwo.
Zwycięstwo większe niż Wiedeń czy Lepanto
To była niezwykła intuicja pochodzącego z Brzęczkowic na Górnym Śląsku salezjanina. Myśl tak istotna, że uczynił z niej rodzaj testamentu. W napisanym 10 stycznia 1948 r. liście adresowanym do włoskiego biskupa, również salezjanina, Giuseppe Cognaty, pisał bez owijania w bawełnę: „Dziękuję Ekscelencji za modlitwy w imieniu Polski. Stoi ona na pierwszej linii walki. Wspaniały jest jej duchowy opór. Proszę o dalszą modlitwę do Nieśmiertelnego Króla wieków i Jego wszechmogącej Matki, słodkiej Wspomożycielki chrześcijan. Zobaczymy wydarzenia większe od tych, które miały miejsce pod Lepanto i Wiedniem”.
Kardynał Hlond zmarł w dniu Matki Bożej Patronki Dobrej Śmierci, 22 października 1948 r. po godzinie 10. Tuż przed śmiercią wyszeptał: „Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo, gdy przyjdzie – będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny. W tej walce, która się toczy między gromadą szatanów a Chrystusem, tych, którzy wierzą, że są wezwani, Bóg wezwie na głębię i będzie tak, jak chce sam Bóg. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie... Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa”. To nie były pobożne życzenia, ale jak pokazało życie, proroctwo sługi Bożego.
22 października 1978 r., dokładnie 30 lat później (nie tylko co do dnia, zgadzała się również godzina!), w skąpanym w słońcu Wiecznym Mieście na tron Piotrowy oficjalnie wstępował Jan Paweł II. Przypadek? Nie sądzę.
Jaki obrazek zapamiętał świat z uroczystej inauguracji pontyfikatu papieża z Polski? Do tronu podszedł prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, by złożyć nowemu papieżowi homagium. Zgodnie z rytuałem miał pocałować go w dłoń, jednak nagle, łamiąc protokół, papież zerwał się i mocno przytulił prymasa. Wyszyński w objęciu Wojtyły: taki obrazek obiegł media na całym świecie. Dzień wcześniej Prymas Tysiąclecia powiedział w Rzymie: „30 lat mija od apokaliptycznej wizji, oglądanej oczyma umierającego w Warszawie kard. Augusta Hlonda, prymasa Polski. W proroczym widzeniu mówił on: »Walczcie pod opieką Najświętszej Maryi Panny. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej«. Od samego początku, od chwili, w której zostałem wezwany na stolicę prymasowską w Gnieźnie i metropolitalną w Warszawie, miałem w sercu słowa testamentu pozostawionego przez umierającego kard. Hlonda. Z całą pokorą można powiedzieć, że zwycięstwo przyszło! Na tronie Piotrowym siedzi papież maryjny”.
Szturm do nieba
8 września 1946 r. pod murami Jasnej Góry na wezwanie prymasa Augusta Hlonda stawił się milionowy tłum. To bardzo zaniepokoiło komunistów, którzy wyczuwali, że sytuacja wymyka się im spod kontroli. Decyzję o uroczystym akcie zawierzenia narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi podjęto rok wcześniej, również na Jasnej Górze, w czasie Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski. Jednak by uniknąć konfliktu z władzami, informację tę przekazywano początkowo jedynie pocztą pantoflową. Oficjalnie ogłoszono ją dopiero w liście pasterskim episkopatu na Wielki Post 1946 roku.
8 września w czasie wielogodzinnego szturmu do nieba milionowy tłum usłyszał słowa kard. Hlonda: „My, dzieci Narodu polskiego, stajemy teraz przed Twym tronem z hołdem miłości, serdecznej czci i wdzięczności. Tobie, Twemu Niepokalanemu Sercu, poświęcamy siebie, cały Naród i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, zupełne oddanie oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy”.
Inspiracją tego wydarzenia było prywatne objawienie, którego świadkiem była Łucja dos Santos z Fatimy. W 1929 r. usłyszała odgórne wezwanie: „Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując uratować ją za pomocą tego środka”.
Sam papież Pius XII przejął się tymi słowami. 31 października 1942 r. po raz pierwszy (w przemówieniu radiowym) poświęcił świat Niepokalanemu Sercu Maryi, a kilkadziesiąt dni później, 8 grudnia 1942 r., uczynił to w bazylice św. Piotra.
Po 42 latach 25 marca 1984 r. podobnego aktu zawierzenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi dokonał w Watykanie Jan Paweł II. „Niech w dziejach świata ujawni się raz jeszcze nieskończona moc zbawcza Odkupienia: moc miłosiernej Miłości! Niech ona powstrzyma zło!” – wołał. Sama s. Łucja w liście z 8 listopada 1989 r. potwierdziła, że ten powszechny akt poświęcenia odpowiadał temu, czego żądała Matka Boża („Tak zostało uczynione, jak prosiła Nasza Pani”).
– W treści tego aktu była mowa o konkretnych problemach, z którymi w tamtym czasie mierzyli się ludzie. Jan Paweł II, wymieniając te zjawiska, jak gdyby potwierdzał prawdziwość objawień fatimskich, w których Maryja je zapowiedziała. Dziś uderza nas aktualność tego przesłania – nie ma wątpliwości bp Damian Muskus, pomocniczy biskup krakowski. – Świat nękany jest nowymi formami terroru i niesprawiedliwości, ale korzeń tych zjawisk pozostaje niezmienny, a jest nim kryzys wiary, a także relacji osobistych i społecznych, w których dominuje język przemocy. Wciąż potrzeba autentycznego nawrócenia i pokuty, by obudzić sumienia i uchronić ludzkość przed złem.
Na kolana!
6 czerwca br., podczas zebrania plenarnego KEP, w sanktuarium na Krzeptówkach polscy biskupi ponowią ten akt zawierzenia. W tym pięknym góralskim kościele, wybudowanym jako wotum wdzięczności za ocalenie z zamachu Jana Pawła II, przewodniczący KEP i metropolita poznański abp Stanisław Gądecki odprawi Mszę św., podczas której zostanie ponowiony akt poświęcenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi.
Czy będzie to jedynie deklaracja, która pozostanie pustym gestem bez znaczenia? Historia pokazuje, że nie. W czasie pobytu w Fatimie co chwilę spotykałem ludzi przekonanych o tym, że Portugalia ocalała z pożogi wojny domowej, która trawiła Hiszpanię, i II wojny światowej, bo w ojczyźnie fado przejęto się maryjnym orędziem i oficjalnie poświęcono kraj Niepokalanemu Sercu Maryi. Dokonał tego 13 maja 1931 r. portugalski episkopat.
– Nie wiem, czy u was, na Śląsku, są pomniki z lat 1946–1947, gdy biskupi za czasów kard. Augusta Hlonda publicznie zawierzyli Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi. Ja spotykałem takie pamiątki, gdy jeździłem po wioskach archidiecezji poznańskiej z wizytacjami – opowiada abp Marek Jędraszewski. – Była to wielka, starannie przygotowana akcja episkopatu. Na Jasnej Górze modliło się milion ludzi, którzy podobnie jak kard. Hlond wierzyli i publicznie wyznali, że zwycięstwo przyjdzie przez Maryję. To była świetna intuicja: Kościół ma wymiar powszechny, nie jest zlepkiem indywidualistów, którzy spotykają się na niedzielnej Mszy św. To wspólnota.
Na Krzeptówkach podczas Mszy św. o godz. 18.00 homilię wygłosi Virgílio do Nascimento Antunes, biskup diecezji Coimbra i były rektor fatimskiego sanktuarium.
„O Święta i Niepokalana Dziewico! Przyrzekamy uczynić wszystko, aby w naszym życiu osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym realizowała się nie nasza własna wola, ale wola Twojego Syna” – popłynie z głośników na Krzeptówkach. A cały lud Boży odpowie na to: „Amen”. Akt ten zostanie ponowiony 8 września, w święto Narodzenia Matki Bożej, we wszystkich polskich parafiach.
Marcin Jakimowicz