Nie nadaję się

„Wiara to uwielbiona depresja”. Pamiętam, jaki opór budziły we mnie te słowa Pelanowskiego. Jak bardzo się zżymałem, opierałem, wkurzałem…

Pamiętam, jaki opór budziły we mnie słowa Augustyna Pelanowskiego, który przed laty rzucił: „Wiara to uwielbiona depresja”. Jak bardzo się zżymałem, opierałem, wkurzałem, dorabiałem do tych słów uśmiechniętą teologię, jak bardzo chciałem to hasło zagłaskać, poklepać po ramieniu. Dziś widzę, że miał, kurde, rację.

Wiara to uwielbienie w sytuacjach granicznych. To przejście doliną Baka (to hebrajskie słowo oznacza „łzy”) i zamienianie jej w źródło (Ps 84,4-6). Coraz trudniej mi to wychodzi…

Bóg czyni potężne rzeczy (na przykład w dynamicznie rozwijającej się wspólnocie), a ja stoję z boku, przyglądam się temu wszystkiemu i jestem zdumiony, że On wciąż chce się mną posługiwać, że jeszcze ma cierpliwość, że nie zrezygnował…

Napisałem książkę „Pan Bóg? Uwielbiam!”, choć jestem mistrzem świata w narzekaniu. A może właśnie dlatego?

Głoszę na okrągło, że oddaję Mu chwałę, a potem, gdy zaczyna brać to na serio i nie traktuje tego zwrotu jako kolejnej pobożnej metafory, zaczynam cienko piszczeć. Jestem liderem wspólnoty, choć się do tego nie nadaję. Ileż razy chciałem rzucić wszystko i zrezygnować z pisania. Nie potrafię być ojcem trojga dzieci (w tym dwojga nastolatków). A jednak zaufał mi. Wszystko jest łaską.

Przed kilkunastu laty Augustyn Pelanowski, którego Bóg przysyłał z Leśniowa do maleńkiej grupki, która nie bardzo wiedziała, w którym kierunku ma pójść, ale bardzo tęskniła za dotykiem Najwyższego, prorokował o naszej diakonii: „Pan Bóg mówi: »To jest dla mnie bardzo ważna wspólnota«. Dlaczego? Bo jest uboga. Bo jest ich mało. Bo nie są znani w świecie… »Dlatego właśnie jestem tutaj«. Bo gdyby to była jakaś słynna wspólnota, o której by pisano w gazetach, robiono wywiady z wami, to Pan Bóg wyprowadziłby się stąd. Poszedłby sobie do innej, ubogiej”.

Wracam do tych słów, by zbadać moje serce. „Błogosławieni ubodzy w duchu”. Do nich należy Królestwo.

O. Adam Szustak powiedział mi kiedyś: „Zobacz, kogo wybierał Jezus. Mam wrażenie, że On wybierał świadomie tych, o których wiedział, że do niczego się Mu nie przydadzą. Wybierał i wciąż wybiera tych, którzy sami mówili: »Ja się nie nadaję«. Dlaczego? Bo ci ludzie przyjmują za darmochę to, co chce im dać, przyjmują orędzie zbawienia jako dar i nie chcą za niego płacić. Nie mają zresztą czym zapłacić. Nie mają wobec Boga żadnych argumentów. On wybiera właśnie takich ludzi. To łatwy target, by dać im zbawienie. (śmiech) Dlatego Bóg często doprowadza nas do takiego stanu albo dopuszcza do tego. Po to, abyśmy wreszcie mogli przyjąć dar”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyi jasno”.