Nie można łączyć relokacji - czy "przesiedleń siłą" - z jakąkolwiek polityką europejską; przyjmowanie emigrantów nie może być narzucane przez jakąkolwiek instytucję europejską - powiedział we wtorek szef MSZ Witold Waszczykowski.
Rzecznik KE Alexander Winterstein poinformował w poniedziałek, że KE rozpocznie w środę procedury o naruszenie prawa UE wobec krajów, które nie biorą udziału w programie relokacji uchodźców - we wtorek sprawą ma się zająć kolegium komisarzy. Wcześniej Reuters - powołując się na źródła unijne - podał, że procedura zostanie wszczęta wobec Polski, Węgier oraz Czech. PAP potwierdziła te informacje w KE.
Waszczykowski zapytany w radiowej Trójce, co w związku z tym grozi Polsce, odpowiedział: "Nic nam nie grozi".
"Nie będziemy reagować, będziemy tłumaczyć, że to jest bezprawne" - podkreślił. "Nie można łączyć tej relokacji, czy przesiedleń siłą z jakąkolwiek polityką europejską" - ocenił szef MSZ.
"W większości to nie są uchodźcy tylko emigranci, którzy przedostali się nielegalnie do Europy, oni nie chcą zostać przesiedleni do Polski, musielibyśmy to wykonać siłą. Następnie w Polsce musielibyśmy zatrzymać ich również w jakichś obozach chronionych, tego się nie da zrobić" - stwierdził minister spraw zagranicznych.
Według niego przyjmowanie emigrantów powinno być prerogatywą państwa członkowskiego. "Przyjmowanie emigrantów zależy od demografii danego kraju, od rynku pracy i nie może być narzucane przez jakąkolwiek instytucję europejską" - uzasadniał Waszczykowski.
Szef MSZ podkreślił, że rząd opowiada się przede wszystkim za pomocą w miejscach objętych konfliktem oraz pomocą w ich rozwiązywaniu. Dodał, że Polska jest też zainteresowana "poważną" rozmową o ochronie granic europejskich, która będzie przeciwdziałać masowym migracjom.
Waszczykowski wskazał ponadto, że żadne państwo w Europie nie wykonało programu relokacji, a kilka państw - jak zwrócił uwagę - w ogóle do niego nie przystąpiło.