Patriarcha Filaret wskazuje na to sposób.
Podczas nawiedzenia soboru katedralnego pw. Ducha Świętego w Łucku, patriarcha Filaret (Denysenko), głowa ukraińskiego Kościoła prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego w okolicznościowej homilii odniósł się do obecnej sytuacji na Ukrainie. Jego słów słuchała wielka rzesza wiernych oraz przedstawiciele władz, którzy m.in. przyjechali na uroczystość z Kijowa. Filaret mówiąc o problemach współczesnej Ukrainy, odniósł się także do wojny toczącej się od wiosny 2014 r. we Wschodniej Ukrainie. Praktycznie każdego dnia trwają tam działania wojenne i giną ludzie. W tym kontekście patriarcha zapytał, kiedy wojna się skończy. „Trwa wojna, cierpią ludzie, dlaczego oni cierpią? Dlaczego cierpi naród ukraiński? Dlatego, że wielu grzeszy. Grzechów jest wiele, chociażby pleniąca się wszędzie korupcja. Pan doświadcza nas cierpieniem, aby ludzie zrozumieli swoje grzechy i nawrócili się. Kiedy to nastąpi wówczas Pan ześle nam swój pokój i błogosławieństwo” powiedział Filaret. Jego słowa powtórzyły media i wywołały one szereg komentarzy.
Głowa niekanonicznego ukraińskiego Kościoła prawosławnego, który powstał w 1992 r. w wyniku rozłamu w ukraińskim prawosławiu na temat polityczne wypowiada się dość często. Dotąd jednak starał się mobilizować społeczeństwo przeciwko rosyjskiej agresji na Wschodzie. W kwietniu br. wezwał , aby każdy pościł chociaż jeden dzień w intencji zakończenia wojny. Często stanowczo krytykował także hierarchów należących do ukraińskiego Kościoła prawosławnego uznającego kanoniczność zwierzchność Patriarchatu Moskiewskiego. Wskazywał, że podziały wyznaniowe są jedną z przyczyn słabości państwa i podziałów społecznych, a separatyści wspierani przez Rosję odnieśli sukces jedynie tam, gdzie zdecydowanie dominowało prawosławie podporządkowane Moskwie. Filaret od dawna wspierał działania na rzecz połączenia różnych odłamów ukraińskiego prawosławia w jeden Kościół, co jednak nie doprowadziło do żadnych rezultatów. Dotąd nie wypowiadał się publicznie w taki sposób, w jaki uczynił to w Łucku.
Według szacunków strony ukraińskiej, w trwającej od trzech lat wojnie we Wschodniej Ukrainie zginęło już ok. 10 tys. ludzi, a ponad półtora miliona musiało opuścić domy i wyjechało do Rosji bądź do innych rejonów Ukrainy. Międzynarodowe wysiłki dyplomatyczne nie zakończyły tego kryzysu, choć przyczyniły się do osłabienia działań wojennych.
Andrzej Grajewski W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.