Polityk stanowy otrzymuje groźby śmierci za to, że nie chce zwiększyć kar za znęcanie się nad zwierzętami przy całkowitym braku jakiejkolwiek odpowiedzialności karnej za mordowanie nienarodzonych dzieci.
"Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ktoś mógłby chcieć skrzywdzić zwierzę. To absolutnie ohydne" - powiedział polityk stanowy stanu Teksas Tony Tinderholt. "Jednakże nie mogę zezwolić na podwyższenie kary za znęcanie się nad zwierzętami, gdy nie ma kary za zabijanie ludzkich dzieci."
Za to stwierdzenie Tinderholt otrzymuje groźby śmierci. Inni życzą mu: "Obyś zdechł". Od stycznia tego roku on i cała jego rodzina są objęci rządowym programem ochrony.
Sprawa wywołała burzę, najpierw kiedy w styczniu br. polityk przedstawił program Texas House Bill 948, w którym zaproponowano wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji. W projekcie zaproponowano także karanie przeprowadzających aborcje i kobiety dokonujące morderstwa własnych dzieci jak za zabójstwo. W projekcie wprowadzono także sformułowanie mówiące, że "życie człowieka zaczyna się od momentu poczęcia".
"Kiedy człowiek widzi i czyta, jak aborcje są przeprowadzane, jak zostaje zakończone życie niewinnego dziecka, jest w szoku, że prawo na to zezwala" - powiedział Tinderholt. "Kiedy spoglądamy wstecz na poprzednie cywilizacje, które mordowały swoje dzieci, ludzie są przerażeni. A kiedyś w Ameryce ludzie spojrzą wstecz i powiedzą: jak my mogliśmy do tego dopuścić."
Jednak największą aferę wywołał jego sprzeciw wobec zaostrzenia kar dla osób znęcających się nad zwierzętami. Tinderholt uzasadnił swój sprzeciw, zwracając uwagę, że wyższa kara oznaczałaby, że stan Teksas ma większy szacunek dla zwierząt niż dla nienarodzonych dzieci.
Ludwika Kopytowska /lifenews