Składając w piątek w Mali w Afryce Zachodniej swoją pierwszą pozaeuropejską wizytę, prezydent Francji Emmanuel Macron położył nacisk na walkę z islamskim ekstremizmem, do której przyczyniają się na miejscu francuscy żołnierze. Odwiedził ich bazę w mieście Gao.
Zagrożenie terroryzmem panujące w regionie "stanowi oczywiste zagrożenie dla Europy" - podkreślił.
W bazie lotniczej w Gao na wschodzie Mali Macrona powitał prezydent kraju Ibrahim Boubacar Keita. Występując z nim na konferencji prasowej, Macron opowiedział się za większym wsparciem logistycznym Niemiec dla francuskiej operacji wojskowej, która ma na celu walkę z dżihadystami w regionie Sahelu. Dodał, że rozmawiał o tym z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, która poparła ten pomysł.
Keita wyraził Francji wdzięczność za jej rozpoczętą w 2013 roku interwencję wojskową, którą wywołało zajęcie wiosną 2012 roku obszarów północnego Mali przez grupy ekstremistów. Zostali oni szybko wyparci z większych ośrodków, ale pozostają zagrożeniem dla bezpieczeństwa i stabilności, a pewne obszary wciąż pozostają poza kontrolą malijskich władz. Od 2015 r. roku zamachy rozprzestrzeniły się na centralne i południowe części Mali.
"Droga jest długa, ale posuwamy się naprzód i odniesiemy sukces" - powiedział Keita.
Macron wielokrotnie przed kwietniowo-majowymi wyborami, w których odniósł zwycięstwo, mówił, że walka z terroryzmem będzie jednym z jego priorytetów. W różnych dżihadystycznych zamachach we Francji od 2015 roku zginęło ponad 230 osób.
Większość skrajnych ugrupowań, z którymi Francja walczy w Afryce Zachodniej, wywodzi się z północnoafrykańskiej gałęzi Al-Kaidy. Francuska operacja militarna Barkhane liczy ok. 4 tys. żołnierzy rozmieszczonych w Mali (największą bazą jest Gao, gdzie stacjonuje 1700 żołnierzy), Nigrze, Czadzie, Burkinie Faso i Mauretanii.
W styczniu kilka dni przed wizytą ówczesnego prezydenta Francji Francois Hollande'a w zamachu na malijską bazę wojskową w Gao zginęło ponad 75 osób. Przyznała się do niego organizacja powiązana z Al-Kaidą.