Były dyrektor FBI Robert Mueller został w środę mianowany przez Departament Sprawiedliwości USA specjalnym prokuratorem, którego zadaniem będzie nadzorowanie federalnego śledztwa w sprawie zarzutów o mieszanie się Rosji w wybory prezydenckie w 2016 r.
Śledztwo ma również dotyczyć zarzutów o kontakty sztabu wyborczego obecnego prezydenta Donalda Trumpa ze stroną rosyjską. Zarzuty te spowodowały, że opozycyjni Demokraci zaczęli domagać się powołania specjalnego prokuratora a ostatnio nawet postawienia prezydenta w stan oskarżenia (impeachment).
Zastępca prokuratora generalnego Rod Rosenstein informując o nominacji Muellera, powiedział, że nominacja ta leży "w interesie publicznym", który wymaga aby osoba z zewnątrz nadzorowała śledztwo o tak wielkim znaczeniu politycznym.
Rosenstein zastrzegł, że decyzja "nie oznacza stwierdzenia popełnienia przestępstwa ani tego, że są podstawy do ścigania kogokolwiek".
Mueller przyjął nominację i stwierdził w opublikowanym oświadczeniu, że "zrobi wszystko, co leży w jego możliwościach aby wywiązać się z powierzonego mu zadania".
Nie jest jasne jaką rolę odegrał prezydent Trump w podjęciu tej decyzji.
Przywódcy Demokratów w Senacie i i Izbie Reprezentantów, Charles Schumer i Nancy Pelosi, powitali z zadowoleniem nominację Muellera.
72-letni Mueller jest byłym prokuratorem i dyrektorem FBI w latach 2001-2013, czyli za rządów republikańskiej administracji prezydenta George'a W. Busha i demokratycznej Baracka Obamy. Był najdłużej sprawującym funkcję szefa FBI od czasów J. Edgara Hoovera. Ostatnio zajmował się prywatną praktyką adwokacką.
Prezydent Trump znajduje się ostatnio w poważnych opałach w rezultacie kontrowersji, jakie wybuchły po nagłym zdymisjonowaniu przez niego dyrektora FBI Jamesa Comeya. Kontrowersje nasiliły się po ujawnieniu przez dziennik "New York Times", że lutym br. Trump poprosił Comeya o zamknięcie śledztwa w sprawie kontaktów jego byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna z przedstawicielami Rosji.
Flynn podał się do dymisji po ujawnieniu, że wprowadził w błąd wiceprezydenta Mike'a Pence'a w sprawie jego kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem.
Biały Dom zaprzeczył jakoby wywierał presję na Comeya w sprawie śledztwa przeciwko Flynnowi, ale nie zapobiegło to zarzutom Demokratów, iż Trump próbuje zatuszować kontakty jego współpracowników z Rosją.