– W Fatimie zanurzyłem się w modlitwę świętego wiernego ludu, modlitwę, która wypływa stamtąd od stu lat jak rzeka, aby błagać o macierzyńską opiekę Maryi nad całym światem – mówił Franciszek. A po powrocie do Watykanu wezwał do odmawiania Różańca o pokój.
Nigdy wcześniej, nawet jako kapłan, nie był w Fatimie. Przyjechał dopiero jako papież. I w charakterystycznym dla siebie stylu stał się pielgrzymem wśród setek tysięcy pielgrzymów przybyłych z całego świata, by oddać hołd Matce Boskiej Fatimskiej w 100. rocznicę objawień. I w tym trudnym dla ludzkości momencie „trzeciej wojny światowej w kawałkach” ponownie zawierzyć Maryi wszystkich ludzi, prosząc Ją, by wyszeptała każdemu: „Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”. Franciszek poprosił, by jego przyjazd nie zmienił codziennego rytmu, jakim żyje sanktuarium, tylko by mógł w niego wejść. Oczekiwaniu na jego przybycie towarzyszył klimat niesamowitej modlitwy. To uderzało. Jednak ulice Fatimy nie były ozdobione watykańskimi flagami i prawie nie było widać plakatów z wizerunkiem papieża. Tylko w bramie wiodącej na plac sanktuaryjny umieszczono ogromny, ważący ponad 560 kg i mający kilkadziesiąt metrów długości, różaniec. Jego paciorki rozbłysły po raz pierwszy światłem, gdy Franciszek odmawiał tę modlitwę z wiernymi. Tak będzie aż do 13 października, czyli do zakończenia obchodów jubileuszu 100. rocznicy objawień.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska