Wstępny raport nie wskazuje na użycie przemocy wobec Magdaleny Ż., jednak dopiero wynik badań biologicznych pozwoli na wykluczenie udziału osób trzecich - poinformowała szefowa zespołu śledczych prok. Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jelenie Górze.
"Z wstępnego raportu nie wynika, aby na ciele ofiary znaleziono ślady, które świadczyłyby o użyciu wobec niej przemocy. Jednak konieczne są tutaj badania, m.in. biologiczne, i dopiero wynik tych badań biologicznych pozwoli nam na stuprocentowe wykluczenie udziału osób trzecich" - powiedziała Węglarowicz-Makowska na wtorkowej konferencji prasowej. Tak samo odpowiedziała na pytanie, czy Magdalena Ż. mogła paść ofiarą gwałtu.
Prokurator okręgowy w Jeleniej Górze Marek Gołębiowski poinformował, że prokuratura nie ma jeszcze wyników badań laboratoryjnych z Egiptu. Będą one ponowione po sprowadzeniu ciała do kraju; procedura już się rozpoczęła - dodał.
Gołębiowski powiedział także, że podejrzenie, iż Polka mogła paść ofiarą handlu ludźmi, powstało "w wyniku licznych informacji, które na wstępnym etapie, w momencie wszczynania śledztwa, były przekazywane". Dopytywany dodał, że chodzi o informacje medialne oraz te dowody, "które na pierwszym etapie zostały zgromadzone". Prokuratorzy podkreślili, że na obecnym etapie nie można powiedzieć, która z wersji wydarzeń badanych przez śledczych jest najbardziej prawdopodobna. Zapowiedzieli przesłuchanie kolejnych osób, które były w Egipcie na tym samym wyjeździe co Magdalena Ż.
27-letnia Magdalena Ż. 25 kwietnia poleciała na wycieczkę do kurortu Marsa-Alam. Po dwóch dniach partnera kobiety, który miał z nią kontakt telefoniczny, zaniepokoiło jej zachowanie; zaplanował jej wcześniejszy powrót do kraju. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Ż. trafiła do szpitala. W tym samym czasie do Egiptu przyjechał jej znajomy, aby zabrać ją do Polski. W szpitalu dowiedział się, że kobieta nie żyje. Zmarła w wyniku obrażeń wskutek upadku z pierwszego lub drugiego piętra szpitala w Marsa-Alam, w którym przebywała.