Mistyka – to słowo robi od kilkudziesięciu lat niesamowitą karierę. Tajemnicze stany mistyczne, porwania do trzeciego nieba, lewitacje i skryte rozmowy duszy z Mistrzem… Postrzeganie mistyki jest jednak na ogół karykaturalne.
Poszukujemy niezwykłości, podczas gdy wszystko objawia się w codzienności. Najczęściej sami tworzymy swoje własne doświadczenia religijne, mistykę na swój obraz i podobieństwo – zapalamy kadzidełka, uprawiamy ćwiczenia, czytamy na wyrywki wyjęte z kontekstu fragmenty mistyków. A chrześcijaństwo rozumie mistycyzm zupełnie inaczej. To bezpośrednie, natychmiastowe i odmieniające doświadczenie Boga. Nie można go sprowokować ani zamówić. Przede wszystkim leży ono całkowicie w Bożej gestii, a każdy, kto sam mieni się wszem i wobec mistykiem, popada w śmieszność. Spotkanie z Bogiem jest fascynujące, ale i nastręczające trudności. Istnieje problem opisu doświadczenia Niewyobrażalnego. Być może najlepiej ujął to zmarły w 1167 roku cysters Izaak ze Stella: „Kiedy chcemy coś powiedzieć o Niewyrażalnym, o którym właściwie niczego nie da się powiedzieć, mówimy, co tylko w naszej mocy; musimy zatem albo zachować milczenie, albo używać słów tak, by przeobrazić ich znaczenie”. Albo milczeć, albo mówić w sposób zrozumiały. Bełkoczący mistyk, co podkreślał wielokrotnie Thomas Merton, to żaden mistyk. Jeśli zatem zwracamy się do kobiet i mężczyzn obdarzonych osiągnięciem jedności z Bogiem, czynimy tak, aby wesprzeć się na ich doświadczeniu. Umocnić siebie we własnej wędrówce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki