Zwykle z Gdańska do Warszawy latał samolotem. Tym razem przyjechał pociągiem, by zwolennicy i przeciwnicy mogli go tłumnie powitać. Bo przedstawienie musi trwać.
Gdy Donald Tusk był premierem, drogę z Gdańska do Warszawy pokonywał samolotem. Tym razem postanowił skorzystać z pendolino. Na Dworcu Centralnym powitały go tłumy zwolenników (głównie PO i KOD) i przeciwników (głównie "Gazeta Polska" z przyległościami). Na pytanie dziennikarza, jak uda się do prokuratury, były premier odpowiedział, że piechotą, bo blisko. I cały tłum oczywiście ruszył za nim, skandując w bardziej i mniej pochlebnych kontekstach nazwisko Tusk. A za nimi oczywiście mnóstwo fotoreporterów i kamerzystów głównych stacji telewizyjnych.
Oczywiście wybór pociągu zamiast samolotu nie mógł być przypadkowy. To klasyczna ustawka i starannie zaplanowany zabieg marketingowy. Gdyby Donald Tusk przyleciał samolotem i z Okęcia limuzyną sprawnie przejechał do miejsca docelowego (co było jego dotychczasową praktyką), nie udałoby się zrobić takiego wrażenia i trudno byłoby zająć cały czas antenowy w głównych stacjach informacyjnych. A przecież "show must go on". Przedstawienie musi trwać i nawet zeznania w prokuraturze mogą posłużyć do budowania wizerunku potężnego polityka.
I trzeba przyznać, że ten zabieg się Tuskowi i jego PRowcom udał. Przynętę złapały także niektóre nieprzychylne PO media - jak np. TVP INFO. Nawet to, że na Centralnym zebrało się też bardzo liczne grono przeciwników byłego premiera, pokazuje, że mało kto przechodzi koło niego obojętnie. Żaden z liderów obecnej opozycji nie może liczyć na takie zamieszanie wokół swojej osoby. Schetyna, Petru i Kijowski razem wzięci mogą stanowić co najwyżej tło dla Tuska. Jeśli chodzi o siłę społecznych emocji, jakie wywołuje, jest tylko jeden, który mu nie ustępuje - Jarosław Kaczyński.
Czy silna reprezentacja przeciwników jest dla Tuska realnym problemem? Dziś jeszcze nie. Dziś szef Rady Europejskiej jest najwyraźniej zainteresowany tym, by nikt w Polsce o nim nie zapomniał. To jednak wyraźny sygnał dla rządzących - Tusk chce po zakończeniu kadencji w Brukseli wrócić do polskiej polityki i już teraz przygotowuje grunt pod ten powrót.
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.