By pełnić czyny miłosierdzia, potrzeba nam prowadzenia przez Ducha Świętego. W przeciwnym razie możemy pomylić miłosierdzie z przymykaniem oczu na zło.
Spróbujmy sobie przypomnieć sytuację, w której okazaliśmy się miłosierni. Przychodzą mi do głowy różne dobre czyny, które łaskawy Bóg pozwolił mi spełnić. Ale czy rzeczywiście były to czyny miłosierdzia? Może raczej wypełniłem swój obowiązek? I zamiast opowiadać o miłosierdziu, jakie rzekomo okazałem, powinienem raczej przypomnieć sobie zalecenie Jezusa: „Tak mówcie (…): »Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać«” (Łk 17,10). Jeśli poszedłem na rękę, choć nie musiałem, studentowi, który przyszedł do dziekanatu z problemem powstałym z powodu jego zaniedbania, to okazałem się miłosierny? No, nie przesadzajmy! Różne uprzejmości, które sobie nawzajem czynimy, nie od razu są miłosierdziem. Trzeba uważać, aby w mówieniu o własnym miłosierdziu nie popaść w żenującą bufonadę. Czujemy się wielce miłosierni, a tymczasem zachowaliśmy się po prostu przyzwoicie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk