Znany producent rajstop wykorzystuje w reklamie retorykę środowisk pro life. Poprzednie kampanie firmy każą jednak powątpiewać, czy rzeczywiście chodzi jej o walkę o prawo do życia.
Na ulicach polskich miast pojawiły się billboardy zachęcające do zakupu produktów zgierskiej firmy Adrian. Oprócz logo marki, umieszczono na nich zdjęcia najmniejszej kobiety świata – Jyoti Amge. Hinduska ma 24 lata, a mierzy zaledwie
Na fejsbukowych grupach speców od PR-u i reklamy zawrzało. Jedni narzekali na „nachalną, katolską propagandę”, inni chwalili firmę za kontynuację poprzednich kampanii, w których pokazywała różnorodność kobiet. Niezależnie od poglądów, wszyscy podkreślali, że najnowsza reklama ma jednoznaczny, antyaborcyjny wydźwięk. Potwierdziła to w wywiadzie dla Wirtualnej Polski sama dyrektor przedsiębiorstwa Małgorzata Pomorska: „Ta piękna, inteligentna i pozytywna dziewczyna jest przykładem na to, że warto przemyśleć decyzję, zanim się ją podejmie. Przecież po wykonaniu badań prenatalnych jej rodzice mogli zdecydować o dokonaniu aborcji”. Szefowa firmy przyznała także, że pomysł na kampanię jest związany z toczącą się od kilku miesięcy w Polsce dyskusją o przerywaniu ciąży. Dodała, że sama wpadła na pomysł zaangażowania w przedsięwzięcie młodej hinduski.
Działaniom marketingowym zgierskiej fabryki katolicy mogliby tylko przyklasnąć, gdyby nie pamięć o poprzednich kampaniach producenta. Trudno bowiem zapomnieć uśmiechniętą Annę Grodzką (właśc. Krzysztofa Bęgowskiego), przekonującą, że „każdy ma prawo być sobą”, czy Ilonę Felicjańską, która krótko po spowodowaniu wypadku po spożyciu alkoholu, na plakatach mówiła do nas z poczuciem dumy: „uzależniona, ale nie gorsza”. Nic nie przebije jednak najbardziej kontrowersyjnej grafiki firmy, przedstawiającej atrakcyjną kobietę z odsłoniętymi nogami, w pozycji półleżącej opartej o cmentarny nagrobek. Obrazek uzupełniały słowa ks. Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”.
Jak głosi najbardziej znana sentencja marketingowa „nieważne jak o tobie mówią, ważne żeby mówili”. Od ostatniej próby zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, o prawie do życia nienarodzonych dyskutuje cała Polska. Wydaje się, że eksperci od reklamy, postanowili wykorzystać ten fakt, żeby w łatwy sposób zdobyć rozgłos. Nie ma bowiem nic lepszego dla firmy od wpisania jej przekazu w dominujący dyskurs medialny. Cel został osiągnięty: od kilku dni w internecie o kampanii piszą prawie wszyscy. Jednak czy jej efektem rzeczywiście będzie przyciągnięcie nowego klienta? Czy wzruszone prolajferskim przesłaniem, konserwatywne kobiety ustawią się w kolejce po prawilne rajstopy?
Tak duży rozstrzał światopoglądowy, na który pozwala sobie w swoich reklamach przedsiębiorstwo, sprawia, że naprawdę trudno mu zaufać. Jak można bowiem uwierzyć w prolajferską woltę firmy, która promowała na swoich plakatach transseksualizm i wykorzystywała słowa ks. Twardowskiego w niezbyt adekwatnym do ich wagi kontekście?
Dziennikarz działu „Polska”
Absolwent dziennikarstwa i medioznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w Akademickim Radiu UL Uniwersytetu Łódzkiego. Współpracował z kwartalnikiem „Fronda Lux”, „Teologią Polityczną Co Miesiąc”, portalami plasterlodzki.pl i bosko.pl. Publikował także w miesięczniku „Koncept”. Interesuje się muzyką i szeroko pojętą kulturą. Jego Obszar specjalizacji to kultura, sprawy społeczno-polityczne, tematyka światopoglądowa, media.
Kontakt:
maciej.kalbarczyk@gosc.pl
Więcej artykułów Macieja Kalbarczyka