Brzmi wulgarnie i brutalnie? Taka jest właśnie nasza wolność słowa. Właśnie zawieszono konto fejsbukowe Tomasza Terlikowskiego za wpis... opisujący jak zablokowano jego konferencję na szkolnych rekolekcjach.
Tomasz Terlikowski to publicysta wyrazisty, z którym można, lecz nie trzeba się zgadzać. Warto jednak przed wyrażeniem braku aprobaty wysłuchać, co ma do powiedzenia. Jego przeciwnicy - dzielnie broniący demokracji i wolności słowa - nie mają jednak tego w zwyczaju. Najpierw doprowadzili do zablokowania jego wystąpienia podczas rekolekcji wielkopostnych w jednym z warszawskich ogólniaków. Gdy Terlikowski opisał sytuację na swoim fejsbukowym profilu, jego oponenci rozpoczęli akcję masowego zgłaszania jego wpisu jako... naruszającego standardy Facebooka. Co ciekawe, portal przychylił się do ich postulatu i zablokował konto Terlikowskiego na 30 dni (brak możliwości publikowania przez właściciela konta). O sprawie poinformowała jego żona Małgorzata.
Sprawę ostro skomentował m. in. redaktor naczelny "Plusa Minusa" Michał Szułdrzyński:
Nie zawsze się z Tomkiem Terlikowskim zgadzam, ale zawieszenie jego konta na Facebooku to skandaliczne ograniczenie wolności słowa.
I trudno się z nim nie zgodzić. Bo wolność polega na tym, że możemy się z prelegentem nie zgodzić, możemy pokonać go w dyskusji na argumenty, ale nie możemy wsadzić mu knebla w usta. Sprawa zawieszenia możliwości publikowania na koncie Terlikowskiego czy ostatnie wydarzenia z zablokowaniem przez uniwersytety wystąpień prolajferki Rebeki Kissling pokazuje, że obecnie coraz częściej żyjemy w świecie wolności słowa z jednym przypisem - małą gwiazdką, pod którą drobnym drukiem napisane jest zastrzeżenie:nie dotyczy konserwatystów.
Post Scriptum: Poniżej wpis Tomasza Terlikowskiego, który, zdaniem portalu Facebook, narusza standardy i stał się przyczyną blokady konta:
Zakaz występów dla ludzi, którzy głoszą poglądy niewygodne dla lewicy i liberałów - to, jak się okazuje, już całkowita norma. Miałem wygłosić referat o obronie życia podczas rekolekcji w warszawskim LO im. Staszica. Miałem, ale nie wygłoszę.
Miałem, bo grupa uczniów i nauczycieli, nie bez pomocy „Gazety Wyborczej" postanowiła zmienić program rekolekcji, wykreślając „ekstremistę religijnego znanego z wypowiedzi antykobiecych i ksenofobicznych” (bardzo proszę o zacytowanie moich antykobiecych czy ksenofobicznych poglądów, bo ja ich nie znam) z jego programu. Powoływano się przy tym na cytaty rodem z Soku z Buraków, a nie ze mnie.
I udało się. Dyrekcja w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” oznajmiła, że od początku miała zastrzeżenia do zapraszania osób z tak kontrowersyjnymi poglądami (ciekawe, czy wiedzą, że w kwestii obrony życia katolicy MUSZĄ mieć poglądy pro life, i nie jest to ekstremizm, a katolicyzm) i dlatego wymusiła na katechetach odwołanie mnie. O sprawie dowiedziałem się z maila, na mniej więcej 15 minut przed odpaleniem informacji przez „Gazetę Wyborczą”.
Nie będę jakoś szczególnie mocno komentował tego wydarzenia. Powiem tyle.
1. Tchórzostwo (a tak trzeba określić brak odwagi do otwartego polemizowania z moimi poglądami, polemizowania na które zawsze jestem otwarty) dowodzi słabości intelektualnej i osobistej osób, które spotkanie odwołały i tych, które się do tego przyczyniły. Gdy brakuje argumentów, gdy nie jest się w stanie polemizować, to zakazuje się rozmowy albo się ją odwołuje. Tak było z Rebeccą Kiesling, tak - zachowując proporcje - jest ze mną.
2. Cała ta sytuacja pokazuje, że w Polsce nie ma problemu z prześladowaniem, ograniczaniem wolności ludzi o poglądach lewicowych, ale tych o poglądach konserwatywnych. Niespełna rok temu spotkanie ze mną zostało odwołane przez Muzeum Sztuki Współczesnej, teraz przez LO im. Staszica. A wszystko to, gdy media, także na świecie, grzmią o tym, że rzekoma ograniczana jest wolność słowa osób o poglądach lewicowych i liberalnych.
3. Jak tak dalej pójdzie, jeśli zgodzimy się na to, by program rekolekcji planowała szkoła, to niebawem w kościołach pojawią się bojówki lewicy, która będzie decydowała, który ksiądz może głosić kazania, a który jest „ekstremistą religijnym”. Niemożliwe? A niby dlaczego nie, skoro o programie rekolekcji może decydować chłopiec Ignacy (niestety ten bojownik o wolność i demokrację nie miał dość odwagi, by przedstawić się z nazwiska), który założył szkolną grupę uczniowską opowiadającą się przeciwko rasizmowi i ksenofobii (jeszcze raz proszę o dowody na moje rzekomo rasistowskie i ksenofobiczne poglądy)?
4. Jeśli za ekstremistę religijnego uważa się kogoś, kto w kwestii obrony życia, małżeństwa i rodziny głosi po prostu poglądy Katechizmu Kościoła Katolickiego, to w istocie trzeba w ogóle wygnać realnie wierzących katolików ze szkół. Innej drogi nie ma, bo przecież każdy katolik to antykobiecy ekstremista.
5. I na koniec. W czasie tego spotkania miałem mówić o obronie życia. A dokładniej pokazać, ile dzieci jest zabijanych rocznie, przedstawić utylitarne uzasadnienie tego procederu i polemizować z nim, a także przedstawić świeckie i religijne argumenty przeciw aborcji. Jak się okazuje na takie poglądy nie ma miejsca w polskiej szkole. Lewica już ją wykradła, i to mimo iż w MEN rządzi prawica. Jak widać „dobra zmiana” nie dotarła do LO im. Staszica. Tam nadal rządzi skrajna, liberalna, antykatolicka lewica
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.