Sudan Południowy umiera z głodu. Prawie sześć lat istnienia tego najmłodszego państwa świata to ciąg kolejnych wojen i plemiennych czystek.
Morderstwa, gwałty, napady rabunkowe, ataki na kościoły, szkoły i szpitale oraz przydomowe uprawy, a do tego z każdym dniem rosnąca liczba uchodźców. Tak bolesną codzienność tego kraju opisują południowosudańscy biskupi, błagając świat o pomoc. – To, co dzieje się w Sudanie Południowym, okrywa hańbą wiele państw, które grabią surowce tego kraju, jednak nawet okruchami nie chcą wesprzeć mieszkańców, szczególnie teraz, gdy głodują. Mowa tu m.in. o Chinach, Indiach, Stanach Zjednoczonych, ale i Unii Europejskiej, korzystających z ropy i innych bezcennych surowców mineralnych – mówi Daniele Moschetti, włoski kombonianin doskonale znający realia tego regionu Afryki. Wskazuje, że dopóki nie zostanie rozstrzygnięta kwestia przynależności bogatego w ropę regionu Abyei, wojna się nie skończy. Referendum nie zdecydowało bowiem, do którego kraju ma on należeć. Ksiądz Moschetti zauważa, że współwinne tragedii władze Sudanu Południowego starały się ją przez ostatnie miesiące ukryć przed światem (zginęło kilku miejscowych dziennikarzy, a media z zewnątrz nie były wpuszczane), jednak ogrom rozgrywającego się tam dramatu dalej już na to nie pozwala.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska