Szczyt UE, na którym ma m.in. zapaść decyzja w sprawie odnowienia kadencji szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, rozpoczął się w czwartek po południu w Brukseli. Zdecydowana większość unijnych przywódców popiera reelekcję Tuska. Przeciw jest polski rząd.
Szefowie państw i rządów rozpoczęli obrady od spotkania z szefem Parlamentu Europejskiego Antonio Tajanim. Zaraz potem mają przystąpić do nominowania przewodniczącego Rady Europejskiej. Pierwsza kadencja Donalda Tuska wygasa z końcem maja, dlatego marcowy szczyt jest ostatnią okazją, by podjąć decyzję w sprawie obsady tego stanowiska na kolejne 2,5 roku. Zgodnie z traktatem UE decyzja zapada kwalifikowaną większością głosów.
Premier Beata Szydło powiedziała dziennikarzom przed szczytem, że zamierza przypomnieć przywódcom, iż "dla wzajemnego szacunku, solidarności, dla poczucia wspólnoty jest potrzebne uszanowanie zdania wszystkich państw członkowskich"
"Nic bez nas, bez naszej zgody. Dzisiaj warto przypomnieć tę główną zasadę, która buduje wspólnotę. Ja to zrobię" - powiedziała Szydło.
"Nie zgodzę się nigdy na prymat siły nad zasadami. Dla Polski jest oczywiste, że zasadami się nie handluje i nie ma zgody na to, żeby przewodniczącym Rady Europejskiej, kimkolwiek by był, została osoba bez zgody państwa, z którego dana kandydatura pochodzi. To jest kwestia zasad" - oświadczyła.
Polski rząd zgłosił w zeszłą sobotę innego kandydata na stanowisko szefa Rady Europejskiej, europosła Jacka Saryusz-Wolskiego. W rozesłanym w środę liście do unijnych przywódców Szydło zarzuciła Tuskowi, że przekroczył europejski mandat, używając swego autorytetu w ostrych sporach krajowych, dlatego jego ponowny wybór byłby w sprzeczności z "międzyrządowym charakterem prac Rady".
Jednak w czwartek większość szefów państw i rządów, którzy wypowiadali się przed szczytem, deklarowała poparcie dla reelekcji Tuska.
"Myślę, że dla kontynuacji, dla spójności i stabilności ten kandydat (Tusk - PAP) powinien pozostać przewodniczącym Rady Europejskiej" - powiedział prezydent Francji Francois Hollande dziennikarzom. Dodał, że nie widzi możliwości, by jeden kraj, który sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu, mógł je zablokować wbrew wszystkim pozostałym. "To moment, w którym Europa musi okazać jedność" - oświadczył.
Także niemiecka kanclerz Angela Merkel oceniła, że pozostanie Tuska na drugą kadencję na czele Rady Europejskiej będzie oznaką stabilności dla całej Unii Europejskiej.
Poparcie dla Tuska w czwartek deklarowali tez m.in. premier Hiszpanii Mariano Rajoy, premier Holandii Mark Rutte i Finlandii Juha Sipilae. Już w minionych dniach za reelekcją Polaka opowiadały się Czechy i Słowacja, a w czwartek szef kancelarii premiera Węgier Viktora Orbana, Janos Lazar także zapowiedział poparcie dla Tuska.
Według nieoficjalnych informacji brytyjska premier Theresa May może wstrzymać się od głosu, co uzasadni tym, że Wielka Brytania wkrótce i tak ma opuścić UE.
Na czas wyboru szefa Rady Europejskiej prowadzenie obrad przejmie premier pełniącej przewodnictwo w UE Malty Joseph Muscat, a Tusk wyjdzie z sali obrad. Zapewnił on w czwartek, że głos każdego państwa członkowskiego zostanie wysłuchany.
"Każde państwo członkowskie ma prawo robić to, co jest w jego ocenie najlepsze. Nie mam zamiaru przeszkadzać w tym, co zdecydował polski rząd. Moja pozycja jest bardzo jasna, jako przewodniczący muszę szanować pozycję każdego państwa członkowskiego. Są jasne reguły dotyczące tego, co dzisiaj będzie się działo. Nie decyduję o nich ja, nie decyduje o tym żaden rząd ani prezydent, regulują to zasady i traktaty" - powiedział maltański polityk.
Poza wyborem szefa Rady Europejskiej unijni przywódcy mają się zająć na szczycie migracją, problematyką gospodarczą, handlem i sytuacją na Bałkanach Zachodnich. W dokumencie końcowym szczytu mają także dać zielone światło dla utworzenia przez grupę krajów UE Prokuratury Europejskiej.
W piątek szefowie państw i rządów 27 krajów UE zbiorą się, by dyskutować o przygotowaniach do rocznicowego szczytu pod koniec marca w Rzymie, na którym mają przyjąć deklarację dotyczącą przyszłości UE już bez Wielkiej Brytanii.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
awi/ mc/ jbr/