Holender Geert Wilders konsekwentnie buduje wizerunek najbardziej antyislamskiego polityka w Europie. Mimo wzbudzanych kontrowersji sondaże wskazują, że jego Partia Wolności może wygrać w marcowych wyborach parlamentarnych.
W Holandii jest dużo marokańskich szumowin, które czynią nasze ulice niebezpiecznymi (…) jeżeli chcecie odzyskać swój kraj, możecie głosować tylko na jedną partię – w ten niezwykle konfrontacyjny sposób Geert Wilders zainaugurował kampanię wyborczą swojej Partii Wolności (Partij voor de Vrijheid – PVV). Ostry ton względem muzułmanów to od kilku lat główny znak rozpoznawczy Wildersa. Dwa miesiące temu sąd skazał go za poniżające komentarze na temat Marokańczyków, wygłoszone podczas wiecu w Hadze w marcu 2014 roku. Polityk zapytał wówczas zebranych, czy chcą „więcej, czy mniej Marokańczyków”. Gdy tłum zawołał: „Mniej”, lider PVV odrzekł: „Zajmiemy się tym”. Zaskakujące jest, że w stojącej w awangardzie tolerancji Holandii podobne wypowiedzi zwiększają poparcie dla Partii Wolności. Zaś sam Wilders, z powodu charakterystycznego image’u (długie, zaczesane do tyłu włosy w kolorze platynowy blond) zwany „Mozartem”, jest dziś najpopularniejszym politykiem w kraju tulipanów. Sondaże dają jego ugrupowaniu 20–30 proc. poparcia. Zwycięstwo PVV w wyborach 15 marca z pewnością oznaczałoby wstrząs wykraczający także poza granice Holandii, gdyż Wilders jest niechętny nie tylko muzułmanom, ale i wszystkim imigrantom. Jest także negatywnie nastawiony wobec przynależności swego kraju do UE.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko