Oscar wyzwolony

Film Mela Gibsona nie miał szans. Jego bohater był biały, uzbrojony w Biblię i nie był gejem.

Członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej nie zawiedli. Wzięli sobie do serca ubiegłoroczne protesty części filmowego środowiska w sprawie braku czarnych twórców na liście nominowanych. Cheryl Boone Isaacs, prezydent Amerykańskiej Akademii Filmowej, przyrzekła poprawę i zapowiedziała, że w następnym, czyli tegorocznym konkursie, „priorytetem bedzie poszerzenie tej różnorodności we wszystkich sferach, czyli płci, rasy, przynależności etnicznej i orientacji seksualnej”.

Uznany za najlepszy film ubiegłego roku „Moonlight” Barry’ego Jenkinsa spełnia wszystkie wymienione wyżej postulaty. W obsadzie znaleźli się wyłącznie czarnoskórzy aktorzy, a jego bohaterem jest mieszkający w murzyńskim getcie w Miami i borykający się z problemami własnej orientacji seksualnej chłopak, Chiron. Bohater filmu już w szkole podstawowej odstaje od rówieśników, którzy prześladują go z nie do końca zrozumiałych dla niego powodów. Tę inność wydaje się dostrzegać otoczenie. Pochodzi z rozbitej rodziny, matka jest narkomanką, a jego mentorem i opiekunem staje się dealer narkotykowy wraz ze swoją dziewczyną. Mahershala Ali za rolę dealera otrzymał Oscara jako najlepszy aktor drugoplanowy.

Film Jenkinsa doskonale oddaje beznadzieję wegetacji mieszkańców dzielnicy, którzy nie mają dość siły, by się stąd wyrwać. Rozbite rodziny, przestępstwa, narkomania i przemoc. Młodym imponują gangsterskie wzorce, a jedyną szansę „awansu” widzą w dealerce. „Moonlight” opowiada o dojrzewaniu młodego czarnego chłopca, który by przeżyć w tym środowisku musi, jak sam mówi, „zbudować siebie na nowo”. Brutalny obraz życia w biednej dzielnicy reżyser przedstawia bardzo prawdziwie. Wątek homoseksualny prowadzi w sposób subtelny i nienachalnie, jednak zakończenie filmu sugeruje, że ostateczne wyzwolenie straumatyzowanego Chirona leży w akceptacji swojej tożsamości płciowej.

Czy dla czarnoskórych mieszkańców istnieje jakaś inna droga do prawdziwego sukcesu? Opowiadają o tym „Ukryte działania” Theodore Meli, których akcja rozgrywa się na początku lat 60. Stany Zjednoczone prowadzą wówczas kosmiczny wyścig z Rosją Sowiecką, a jednocześnie w kraju trwa walko o zniesienie segregacji rasowej.

Trzy czarnoskóre bohaterki filmu to postacie autentyczne. Były matematyczkami, które przyczyniły się m.in. do sukcesu misji Johna Glenna. Film Meli to dramatyczna, a jednocześnie pełna humoru i dowcipna opowieść o sukcesie odniesionym wbrew wszelkim uprzedzeniom.

W odróżnieniu od wielu tytułów, które pokazują ten temat w czarno-białych schematach, „Ukryte działania” wskazują, że prócz gangów i dealerki istnieje jeszcze inna droga do sukcesu. Tyle że wymaga ona znacznego wysiłku. Zaskakujące, że film nie zwrócił uwagi członków Akademii Filmowej.

Biorąc pod uwagę wytyczne, jakimi kierowali się jurorzy, trudno się dziwić, że kolorowe, pełne muzyki i z doskonale napisanym scenariuszem widowisko, jakim był „La La Land” Damien Chazelle, czy znakomita „Przełęcz ocalonych” Mela Gibsona nie miały szans na Oscara w głównej kategorii. „Przełęcz ocalonych”, nominowana w 6 kategoriach, ostatecznie otrzymała wyróżnienia w kategoriach technicznych. Mel Gibson swoim filmem udowodnił po raz kolejny, że jest mistrzem wielkiej batalistyki, przedstawiając na ekranie prawdziwą wojnę z całą jej brutalnością i okrucieństwem. Wydaje się, że powinien przynajmniej otrzymać wyróżnienie za reżyserię. No ale bohater jego filmu nie był gejem, pobrzmiewały w nim akcenty patriotyczne i był uzbrojony w… Biblię.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Edward Kabiesz Edward Kabiesz Dziennikarz działu „Kultura”, w latach 1991–2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk.