Czy w sztuce ma panować nieograniczona wolność? Wręcz przeciwnie. Jej twórcy sami powinni sobie stawiać granice. Są przecież odpowiedzialni za kształtowanie gustów i świadomości odbiorców.
Przy aktualnej degrengoladzie sztuki teatralnej niektórzy bronią "Klątwy" wyreżyserowanej przez Chorwata Olivera Frljića w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Piszą, że to eksperyment kształcący widza i wpływający na rozwój sztuki oraz zwracający uwagę na istotne kwestie społeczno-polityczne, które gnębią Polaków. Jeśli uznać to za eksperyment, to w jakiej dziedzinie - w obrażaniu świętości? A przecież Wyspiański, autor „Klątwy”, w dramacie „Wesele” przypominał: "Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były”.
Frljić kazał aktorom pocierać krzyżami okolice krocza, ścinać krzyże, odbywać seks oralny z figurą Jana Pawła II. W opisie przedstawienia na stronie Teatru Powszechnego znajdziemy swoiste ostrzeżenie: „Spektakl przeznaczony tylko dla widzów dorosłych. Zawiera sceny odnoszące się do zachowań seksualnych i przemocy, a także tematyki religijnej, które pomimo ich satyrycznego charakteru mogą być uznane za kontrowersyjne. Wszelkie sceny przedstawione w spektaklu są odzwierciedleniem wyłącznie wizji artystycznej.” Nasuwa się więc pytanie, czy artysta nie musi sobie stawiać granic i może robić co chce? Odpowiedź jest jedna - wręcz przeciwnie, powinien czuć odpowiedzialność za to, co robi. Przecież do teatru ludzie chodzą nie tylko, by odetchnąć i się zapomnieć, ale też szukać rad, jak lepiej żyć.
W naszym kraju, gdzie od pokoleń krzyż jest czczony nawet przez obojętnych religijnie, zagraniczny reżyser i angażujący go do współpracy mogli się choć trochę zastanowić. Bez wątpienia można powiedzieć, że zastosowany przez Frljića zabieg to dobry chwyt reklamowy. Ale też zgorszenie i smutek dla wielu. Nawet dla tych, którzy obejrzeli fragmenty przedstawienia w informacjach telewizyjnych. Czy warto było za cenę przyciągnięcia w sumie garstki widzów obrazić całe rzesze innych? Ten spektakl jest dowodem na to, że wielu twórców, zresztą nie tylko dzisiejszego teatru, ale i innych dziedzin sztuki, zapomniało o odpowiedzialności za odbiorców, o dobrym smaku, potrzebie pokazywania także piękna dobra i prawdy, które powinny być światłem w tunelu.
Czy łatwo przejść do porządku dziennego, kiedy ktoś obrazi Twoją matkę czy ojca? Przecież to nasze świętości! Dla mnie świętością jest krzyż i żadna pseudosztuka nie ma prawa Go znieważać. Kolega recenzent teatralny napisał mi, że jego uczuć religijnych takie sceny nie są w stanie obrazić, bo ma mocną wiarę. Ja takiej wiary nie mam, ale trzymam się krzyża jak tonący deski. I dlatego chcę, by w każdej sytuacji oddawano Mu należną cześć.
Barbara Gruszka-Zych
Barbara Gruszka-Zych Dziennikarka działu „Kultura”. W „Gościu” od 1988 r., reportażystka, poetka, pisarka, krytyk literacki. Należy m. innymi do: Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Opublikowała też zbiory reportaży oraz książki wspomnieniowe. Laureatka wielu prestiżowych nagród. Wybory jej wierszy zostały wydane po litewsku i rosyjsku w Kownie, Wilnie, Petersburgu i Petersburgu i Wilnie.