Szkoła dla czeczeńskich dzieci i mam na dworcu w Brześciu to miejsce, w którym rodzi się ludzka więź między Polakami a Czeczenami.
Z Mariną Hulią zajmującą się czeczeńskimi uchodźcami w Brześciu rozmawia Wojciech Teister:
Co tak naprawdę dzieje się na dworcu w Brześciu, tuż za granicą polsko-białoruską?
W Brześciu koczują rodziny czeczeńskich uchodźców. I są to w przeważającej większości rodziny wielodzietne, mające po 5,7, czasem 8 dzieci. Uciekinierzy znaleźli się między Rosją, z której uciekają, a Polska, do której chcą się dostać. Niektórzy z nich wylądowali właśnie w ogromnym, zdobionym marmurami socrealistycznym gmachu dworca. Dopóki mają środki finansowe (najczęściej od mieszkających za granicą) wynajmują mieszkania. Po wyczerpaniu zasobów finansowych lądują na dworcu. I są to głownie matki z dziećmi. Taka sytuacja trwa w Brześciu od czerwca minionego roku.
Dlaczego uciekają z Czeczenii?
Bo nie mogą tam żyć. Kultura czeczeńska jest zupełnie inna niż nasza. Dla Czeczena góry Kaukazu są najpiękniejsze na świecie i ich ziemia najwspanialsza. Żeby ruszył w świat musi stanąć pod ścianą. Ci, którzy koczują w Brześciu uciekają przed represjami. Każda z tych rodzin przeżyła swój dramat, doświadczyła prześladowań. Kto mógł wrócić – wrócił. Ci, którzy zostali wrócić nie mogą, bo komuś z rodziny (najczęściej ojcu czy któremuś z synów) grozi śmierć lub uwięzienie.
Ilu Czeczenów przebywa teraz w Brześciu? Ile jest wśród nich dzieci?
Teraz to liczba około tysiąca uchodźców. Ale ona się zmienia. Zdecydowana większość to dzieci, bo w Brześciu przebywają głównie rodziny, a – jak wspomniałam – czeczeńskie rodziny są wielodzietne. W tej chwili w szkole, która prowadzę na dworcu uczy się 16 mam, z których wiele ma po 5-8 dzieci. Na samym dworcu mieszka zwykle od kilku do kilkunastu rodzin.
Prowadzisz na dworcu w Brześciu szkołę dla mam i dzieci. Jak wyglądają zajęcia?
Dworzec jest w zasadzie miejscem spotkań. Tam prowadzona jest część zajęć, staramy się jednak wychodzić jak najczęściej w teren, na miasto. Zabieram dzieci i matki do ZOO, kina (do którego właściciel wpuszcza nas za półdarmo), na sale zabaw. W zajęciach uczestniczą tez matki z dziećmi z innych części miasta, nie tylko te koczujące na dworcu.
Zajęcia dla matek obejmują głównie naukę języka polskiego, ale też szkołę relacji z dzieckiem. W Czeczenii kobieta jest wychowywana do roli żony i matki w taki sposób, że poznaje podstawowe obowiązki – gotowanie, szycie sprzątanie, pranie. I rola matki również jest postrzegana, jako tej, która zapewnia podstawowe potrzeby dzieci. W szkole mam Czeczenki uczą się czegoś więcej – budowania relacji ze swoimi dziećmi, spędzania z nimi czasu, bawienia się z pociechami, rozmawiania o tym, co dzieci przeżywają. Prócz tego kobiety maja zajęcia z rękodzieła, głównie szyjąc.
A dzieci?
Dzień rozpoczynamy od wspólnej modlitwy – Czeczeni to głównie muzułmanie. Następnie uczymy się polskiego, śpiewamy piosenki po polsku, rosyjsku i czeczeńsku. Maluchy mają tez zajęcia z tańca. Prócz tego uczą się rękodzieła, wytwarzając biżuterię, którą (razem z uszytymi przez matki torbami czy lalkami) sprzedajemy w Polsce, dzięki czemu udaje się jakoś utrzymać.
Czego brakuje najbardziej?
W zasadzie wszystkiego. Trudno uczyć kogoś języka, kiedy jest głodny lub nie ma dachu nad głową. Potrzeba jednak również środków na działalność, która pozwoli tym dzieciom doświadczyć czegoś więcej niż tylko walki o przetrwanie – doświadczyć radości dzieciństwa. Wyjść do kina, Mini-ZOO, w którym mogą dotknąć zwierząt, zorganizować jakiś występ.
Wytwarzanie toreb, lalek czy biżuterii, które później sprzedajemy w Polsce pozwala nam część z tych rzeczy realizować. Ale to również budowanie mostu między czeczeńskimi uchodźcami a Polakami, takiego mostu relacji ponad Bugiem oddzielającym Polskę od Białorusi. Bo kiedy sprzedamy taką torbę, to otrzymujemy zwrotne zdjęcia od osoby, która z niej korzysta. Na zajęciach z rysunku przywożę dzieciom rysunki rozpoczęte przez polskie dzieci, a mali uchodźcy maja za zadanie ich dokończenie. Ten sposób tworzy się pewna relacja, oswajamy się ze sobą nawzajem.
Dziękuję za rozmowę.
Więcej o sytuacji dzieci z dworca w Brześciu znajdziesz na fejsbukowym profilu „Dzieci z Dworca Brześć”
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.