Wiceprezydent USA Mike Pence zapewnił w sobotę podczas 53. Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, że prezydent Donald Trump zdecydowanie wspiera NATO i wypełni wszystkie zobowiązania sojusznicze wobec Europy. Wezwał też europejskich sojuszników do podniesienia wydatków na obronność.
"Dziś zapewniam Was w imieniu prezydenta Donalda Trumpa: USA twardo wspierają NATO i wypełnią niezłomnie swoje zobowiązania na rzecz Sojuszu Atlantyckiego" - powiedział Pence w oczekiwanym z napięciem pierwszym wystąpieniu programowym, mającym miejsce poza Ameryką.
"Stany Zjednoczone są i zawsze będą waszym najważniejszym sojusznikiem" - dodał Pence, zwracając się do europejskich polityków i wojskowych.
Wiceprezydent USA wezwał europejskich sojuszników do znacznego podniesienia wydatków na obronność. "Nadszedł czas, by zrobić więcej" - zauważył.
Do większego zaangażowania finansowego wzywał sojuszników w piątek także minister obrony USA James Mattis. Kraje, które korzystają z NATO, powinny więcej płacić - mówił.
Stany Zjednoczone wydają na wojsko 3,6 proc. PKB, podczas gdy budżet na obronność Niemiec wynosi 1,2 PKB. Kanclerz Niemiec Angela Merkel potwierdziła w Monachium, że Niemcy będą dążyć do poziomu 2 proc. PKB, zgodnie z ustaleniami podjętymi w 2014 r. na szczycie w Newport.
Podczas kampanii wyborczej, ale także po objęciu urzędu prezydenta USA Trump wypowiadał się o przyszłości NATO w sposób, który wywołał zaniepokojenie wśród sojuszników. W jednym z wywiadów określił NATO mianem "przestarzałego".
Odnosząc się do sytuacji na Ukrainie, Pence powiedział, że Rosja musi respektować porozumienia pokojowe z Mińska i działać na rzecz deeskalacji przemocy na wschodniej Ukrainie. "Wiedzcie, że Stany Zjednoczone nadal będą czynić Rosję odpowiedzialną (za przestrzeganie porozumień z Mińska), nawet jeśli szukamy wspólnej płaszczyzny (porozumienia), którą, jak uważa prezydent Trump, trzeba znaleźć" - powiedział Pence.
W stolicy Bawarii Monachium od piątku ponad 30 szefów państw i rządów oraz pond 70 ministrów spraw zagranicznych i obrony dyskutują o wpływie zmiany na szczeblach władzy w USA na relacje transatlantyckie.
Nasz komentarz: Ameryka w rozkroku