Jest jedynym ortopedą na 2 mln mieszkańców. Na rajskiej wyspie, gdzie rząd wydaje rocznie zaledwie równowartość 12 zł na leczenie jednego obywatela, polski misjonarz kształci przyszłych lekarzy.
Brat Jerzy Kuźma pracuje w Papui-Nowej Gwinei od prawie 20 lat. Misjonarze dotarli na tę drugą co do wielkości wyspę świata, położoną na południowym Pacyfiku, ponad 100 lat temu i zastali tam ludność żyjącą w bardzo prymitywnych warunkach. Krążyły mrożące krew w żyłach opowieści o ludożercach. Choć przez ten czas Papua bardzo się zmieniła, nadal istnieją wioski, gdzie nie dotarła cywilizacja. Połowa mieszkańców tej wyspy, liczącej ok. 7 mln ludzi, wciąż nie umie czytać ani pisać. Jednocześnie rośnie liczba młodzieży zdobywającej wyższe wykształcenie. A to dzięki werbistom, którzy od początku stawiali na edukację. I choć swą pracę zaczynali od posługi wśród ludzi bardzo prostych, w buszu, gdzie ewangelizacji towarzyszyło zakładanie szkół podstawowych oraz przychodni, z czasem postawili też na szkolnictwo wyższe. – Nie jest możliwa walka z ubóstwem bez wykształconego społeczeństwa, czy zredukowanie chorób bez lekarzy i pielęgniarek. Nie można też mówić o wyeliminowaniu analfabetów bez dobrze przygotowanych nauczycieli. Papua-Nowa Gwinea potrzebuje wykształconych ludzi, którzy będą w stanie zająć się rozwojem swojego kraju – podkreśla o. Jan Czuba, założyciel Uniwersytetu Słowa Bożego w Madang. Na tej uczelni pracują wykładowcy 27 narodowości. Wykłady odbywają się po angielsku, gdyż mieszkańcy wyspy posługują się ok. 800 językami. 6 tys. studentów ma do wyboru pięć fakultetów: teologiczny, edukacji, humanistyczny, ekonomiczno-informatyczny oraz zdrowia, powiązany z działającym tam szpitalem. To właśnie ten ostatni wydział jest oczkiem w głowie br. Kuźmy. – Sam nie wyleczę wszystkich potrzebujących. Muszę więc przygotować uczniów, przekazać umiejętności i wiedzę – podkreśla polski werbista.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska