Nominowany na sędziego Sądu Najwyższego Neil Gorsuch nazwał ostatnie ataki prezydenta USA Donalda Trumpa na sędziów i sądy "demoralizującymi i przygnębiającymi". Krytyczna ocena zaskoczyła wielu komentatorów, ponieważ to Trump nominował go na stanowisko.
Gorsuch skomentował wypowiedzi Trumpa po tym, gdy prezydent podczas spotkania z grupą szeryfów nazwał "haniebnym" zakończone w środę posiedzenie federalnego sąd apelacyjnego w San Francisco. Trump wyraził opinię, że sędziowie "uprawiają politykę".
"Nie chcę nawet nazwać tego sądu uprzedzonym, dlatego nie nazwę go tak. Jednak to jest bolesne, jak bardzo jest to polityczne. Byłoby wspaniale dla naszego systemu sprawiedliwości, gdyby oni (sędziowie) byli w stanie przeczytać oświadczenia i zrobić, co należy" - powiedział Trump. Prezydent miał na myśli formalno-prawne posiedzenie sądu apelacyjnego, którego celem było ustalenie, czy wydana w piątek decyzja Jamesa Robarta, sędziego federalnego w Seattle w stanie Waszyngton, o zawieszeniu egzekwowania antyimigracyjnego dekretu Trumpa jest zgodna z prawem i kompetencjami okręgowego sądu federalnego. Trump wcześniej nazwał Robarta na Twitterze "tzw. sędzią".
"Sędziowie sądu apelacyjnego bardzo sceptycznie przyjęli argumenty adwokata ministerstwa sprawiedliwości, który utrzymywał, że wstrzymanie imigracji do Stanów Zjednoczonych jednej grupy imigrantów (z siedmiu krajów zamieszkanych głównie przez muzułmanów - PAP) jest podyktowane względami bezpieczeństwa. Wyczuł to nawet adwokat" - napisał na łamach "New York Timesa" Adam Liptak, korespondent prawny tego dziennika. "Niezależnie od decyzji sądu apelacyjnego wszystko wskazuje na to, że jedna ze stron odwoła się do Sądu Najwyższego. Ponieważ w Sądzie Najwyższym, który ma niepełny skład (po śmierci sędziego Antonina Scalii - PAP) sprawy często kończą się remisem 4:4, nie jest wykluczone, że wyrok sądu apelacyjnego w San Francisco zostanie utrzymany w mocy" - przewiduje Liptak.
Biorąc pod uwagę znaczenie decyzji sądu apelacyjnego, nie powinniśmy bagatelizować ataków Trumpa na sądy i sędziów - wskazuje Aaron Blake na łamach czwartkowego wydania "Washington Post". "Federalny sąd apelacyjny w San Francisco rozważa teraz, co zrobić z zakazem podróżowania wydanym przez Trumpa. Prezydent - kontynuuje Blake - w środę zrobił wszystko, aby przycisnąć swoim kciukiem szalę sprawiedliwości". "Te niezwykłe w przypadku prezydenta ataki są ostrzeżeniem Trumpa dla sędziów Sądu Apelacyjnego, w istocie dla całego systemu sądownictwa: 'jeśli mi się narazisz, to może będziesz musiał za to zapłacić'" - ocenia Blake.
W podobnym tonie utrzymany jest komentarz redakcyjny "New York Timesa". "Prezydent dalej kompromituje swój urząd w 140-literowych dawkach (tyle znaków ma maksymalnie tweet - PAP), wystrzeliwując obelgi w stronę tych, którzy nie zgadzają się z nim całkowicie. Tymczasem żmudna, niezbędna praca sądownictwa, które - jak z pewnością ma czasami nadzieję Trump - nie powinno w ogóle istnieć, przypomniało krajowi, jak wyglądają rządy oparte na zasadach prawa" - komentuje "NYT", odnosząc się do posiedzenia sądu w San Francisco.