Gdyby nie upadek Dominika Kastelika, Polska byłaby trzecia, a nie piąta w drużynowym konkursie skoków narciarskich w mistrzostwach świata juniorów w Park City. "Jestem zły" - rozpoczął emocjonalny komentarz Adam Małysz, w którym nie szczędził krytyki temu zawodnikowi.
"Szkoda mi trzech chłopaków. Trzech, bo kolega Kastelik lekceważy sobie resztę ekipy" - napisał na swoim profilu na Facebooku czterokrotny medalista olimpijski, a obecnie dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.
I kontynuował: "Chłopak ma talent, a robi wszystko, by spierniczyć sobie karierę. Było już wielu takich utalentowanych skoczków, którzy przekreślili sobie przyszłość w tym sporcie. Ale jak myśli się o wszystkim wokół tylko nie o tym, co ważne dla skoczka... Ktoś powie, że uwziąłem się na niego - przecież upadek każdemu się zdarzy. Ale dyskwalifikacja w konkursie indywidualnym to też jego wina. Manipulował przy sprzęcie po kontroli na górze skoczni, przed skokiem, doskonale wiedząc, że nie może tego robić. Upadek podczas konkursu każdemu może się zdarzyć, lecz lądując w ten sposób muszę być przygotowany, mięśnie muszą być napięte, a nie od niechcenia, jakby mi to zwisało. Po prostu nie mogę tego pojąć!".
W konkursie zdecydowanie najlepsi byli Słoweńcy i Niemcy. Triumfatorzy zgromadzili 932,3 pkt, a Niemcy o 3,3 mniej.
Biało-czerwoni po pierwszej serii zajmowali czwarte miejsce, tracąc do trzecich Japończyków 2,1 pkt. Drugą zaczął od upadku Kastelik. Ostatecznie z brązowego medalu cieszyli się Austriacy, których łączna nota to 870,8 pkt. Azjaci mieli 870,2, a Polacy - 866,4.