Zapytałam kiedyś moją przyjaciółkę: "Beatko, czy ty nigdy nie chodzisz w spodniach?" A ona tak na mnie spojrzała i powiedziała: "Anetko, a czy kiedyś widziałaś Matkę Bożą w spodniach?" Wywiad z Anetą Ciężarek, założycielką sklepu dla kobiet: "Twe sukienki. Sklep bez spodni".
Nasz sklep jest misją. To nie jest biznes. Dla mnie osobiście jest to taki bilet powrotny do ojczyzny. W moich modlitwach była prośba, że jeżeli wrócę, chciałabym mieć taką pracę, w której mogłabym służyć Panu Bogu i ojczyźnie. To był taki warunek, taki mój kontrakt z Panem Bogiem (śmiech). I ten sklep to chyba była właśnie ta odpowiedź. Ja jestem bardzo upartą osobą i jeżeli wiem, że coś jest zgodne z moim sumieniem, idę "po trupach". Wiem, że jest taka potrzeba kobiecości i dlatego nasz sklep jest głównie misją. Na przykład, to nie jest tak, że "O, jak ja przyjdę do sklepu, to muszę zaraz coś kupić, a mój budżet mi nie pozwala". Nie. Mam taki apel do pań: proszę przyjść, pobyć z nami, porozmawiać, odpocząć, a te panie, które mają problem z założeniem sukienki czy spódnicy, po prostu przymierzyć. Wystarczy, że kobieta zobaczy jak wygląda i poczuje się inaczej. A później może zmieni zdanie i do nas wróci po porady?
Wydaje mi się, że dotknęła tutaj Pani ważnego aspektu psychologicznego, bo kiedy kobieta coś przymierza ładnego, to od razu inaczej się czuje. Ogląda siebie, jak ładnie wygląda i jej wygląd buduje ją też od środka.
Dokładnie mogę to powiedzieć z własnego doświadczenia. Najpierw nosiłam krótkie spódniczki, nie mini, ale krótkie, jednak wciąż czułam niedosyt. Coś było jeszcze źle, źle się czułam, one były za krótkie, ograniczały ruchy, trzeba się było poprawiać. Gdy pierwszy raz założyłam spódnicę na gumce uszytą przez moją koleżankę.... Może to teraz tak nieładnie zabrzmi, takie chwalenie się, ale kiedy zobaczyłam się w lustrze, to proszę mi wierzyć, nie mogłam wyjść z podziwu jak ja pięknie wyglądam. Ja nigdy czegoś takiego nie nosiłam, nawet nie przymierzałam. I właśnie kiedy nosimy takie luźne spódnice, my w nich nie idziemy, my płyniemy. Inaczej mówimy, inaczej się zachowujemy, nasza kobiecość nie jest ograniczona. Jesteśmy takie... wolne. Wolne, a jednocześnie zakryte, tajemnicze. I odkąd zaczęłam się tak ubierać nigdy nie spotkałam się ze spojrzeniem mężczyzny, w którym wyczułabym erotykę, pożądanie, seksualność. Teraz spojrzenia mężczyzn wyrażają szacunek i taki... podziw.
Ciekawe spostrzeżenie. Czy oprócz przymierzania i kupowania ubrań są jeszcze jakieś inne atrakcje podczas spotkań?
W naszym sklepie oprócz eventów zapraszamy też gości, na przykład ostatnio była u nas Marta Cywińska, doktor nauk humanistycznych i tłumaczka literatury francuskojęzycznej. Zrobiła nam piękny wykład o kobiecości, przeczytała nam wiersz po francusku... To było niesamowite przeżycie. Na 8-9 marca planujemy kolejne wydarzenie w Warszawie na Starówce: "Dzień Kobiet w sukience". Naszym gościem specjalnym będzie pani Zofia Pilecka - jeszcze nie potwierdziła na 100 proc. swojej obecności, ale liczę, że przybędzie. Poprosiłam panią Zofię, aby opowiedziała nam o swojej cudownej mamie Marii, żonie Rotmistrza Pileckiego. Reakcja pani Zofii była taka: "Łał, moja mama naprawdę była damą."
Nie wiem, kto to powiedział, ale bardzo mi się to podoba: "Jakie kobiety, takie narody". To jest mocne, ale taka jest prawda. Odkąd ja się zmieniłam, od momentu mojego nawrócenia, kiedy zaczęłam żyć w stanie łaski uświęcającej i odkryłam swoją kobiecość zrozumiałam, jaką siłę Pan Bóg daje siły kobietom. Ile my tak naprawdę możemy zrobić. I to nie tylko dla naszych bliskich, ale dla całego społeczeństwa. Jesteśmy odpowiedzialne za wychowanie przyszłych pokoleń. I to nie tylko matki, ale i my kobiety, które jesteśmy niezamężne, singielki, przyjaciółki. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność. To nie są żarty, kiedyś za to wszystko odpowiemy.
I jeszcze jedną rzecz chciałam powiedzieć na koniec: większość kobiet uważa, że liczy się to, co mamy w sercu, a nie to jak wyglądamy. Nieważne, że ja wchodzę w dresie do kościoła, ważne jest, że Pan Bóg wie, co ja mam w sercu. To jest bzdura. Ludzie nie mają świadomości, gdzie wchodzą i do kogo. Kiedy byłam latem na Mszy świętej, i to w Polsce, nie w Norwegii, pół Mszy przepłakałam.
Dlaczego?
Kobiety ubrane były jak na plażę, wszystko było widać... Albo kobieta w spodniach na Mszy świętej - to w ogóle nie wygląda. Dlatego my poprzez nas sklep chcemy zachęcić kobiety do tego, aby spróbować inaczej, że można inaczej. Zachęcić nawet do całkowitego zrezygnowania ze spodni.
Duchowość jest najważniejsza, ja tego nie neguję. Często ludzie mnie źle odbierają i mówią, że to próżność inwestowanie w swój wygląd. Ale ja uważam, że naszą duchowość musimy jakoś uzewnętrznić. Za wzór obrałam sobie Maryję.
Aneta Ciężarek to działaczka pro life od 12 lat mieszkająca w Norwegii. Wspiera polską lekarkę Katarzynę Jachimowicz w walce o prawo do klauzuli sumienia. Ostatnio wystąpiła w programie Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać" u boku redaktora "Gościa Niedzielnego" Jarosława Dudały.
Zobacz galerię zdjęć ze styczniowego eventu "Kobieta w sukience".