Zapytałam kiedyś moją przyjaciółkę: "Beatko, czy ty nigdy nie chodzisz w spodniach?" A ona tak na mnie spojrzała i powiedziała: "Anetko, a czy kiedyś widziałaś Matkę Bożą w spodniach?" Wywiad z Anetą Ciężarek, założycielką sklepu dla kobiet: "Twe sukienki. Sklep bez spodni".
Jak to się stało, że powstał ten sklep?
Właściwie to nie był mój pomysł. To był pomysł dany z nieba, ja to tak nazywam. Dokładnie pamiętam datę i godzinę, kiedy to było. To był 28 maja 2016 roku w samo południe, w sobotę. To chyba była odpowiedź na moje modlitwy, ponieważ ja bardzo pragnę wrócić do Polski. Od dłuższego czasu modliłam się o to, co mogłabym robić w Polsce, czym mogłabym się zająć. Tym bardziej, że jestem działaczką w obronie życia poczętego, aktywną osobą, więc to chyba była ostatnia rzecz, o której pomyślałam, że będę się zajmowała. Ja to tak nazywam "szmatkami". Nie byłam w stanie tego zaakceptować przez kilka tygodni, albo i miesięcy. No jak to, mam się zajmować szmatkami? Trochę to było dla mnie takie... Nie wiem, no dobra, jestem kobietą, ale to takie...
Babskie?
Takie babskie, takie infantylne wręcz, prawda? Wszystkie kobiety lubią ładne rzeczy i ładnie się ubierać.
Ale wszystko tak naprawdę zaczęło się od Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy i Strażniczki Polski, której jestem czcicielką i jestem upoważniona do misji apostolskiej. Trzy lata temu w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej poznałam pisarkę panią Ewę Storożyńską, która napisała książkę "Matka Boża Łaskawa, a cud nad Wisłą". Tak się zaczęła moja przygoda z Matką Bożą. Myślę, że to jest głównie Jej zasługa. Ona po prostu w jakiś sposób mnie wybrała, bo ja nie wiem, czym na to zasłużyłam.
I właśnie wtedy taka myśl do mnie przyszła, poczułam w sobie: "Aneta, przecież ty możesz założyć sklep z sukienkami". To była właśnie ta sobota, 28 maja. I zaraz automatycznie druga myśl: "Zadzwoń do Emilki". To moja przyjaciółka w Warszawie. I tak zrobiłam. To się działo jakoś poza mną, nie kontrolowałam tego. Wykonałam telefon do Emilki i mówię do niej: "Tak bardzo chcecie, żebym wróciła do was, żebyśmy razem byli i działali, i wpadłam na taki pomysł". Emilka była cudowna, była tak zafascynowana pomysłem, że zaczęła działać niemal natychmiast. Od maja do września powstało logo, pomysł, strona internetowa, fanpage na facebooku.
Od maja do września kupowałam rzeczy w Norwegii i wysyłałam kurierem do Polski, woziłam w walizkach. Tony rzeczy. Nasze przyjaciółki w Warszawie zorganizowały we wrześniu konferencję "Być kobietą urzekającą" i tam po raz pierwszy zaprezentowałyśmy nasze stroje. W listopadzie był kolejny event w takiej uroczej herbaciarni. Następny event był w styczniu tego roku i przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Przyszły tłumy kobiet. Wtedy właśnie powstał pomysł, że będziemy tworzyć klub dla dam połączony ze sklepem.
Klub dla dam, nieźle to brzmi.
(śmiech) Właśnie, organizujemy eventy w takich ładnych stylowych apartamentach, ponieważ jeszcze nie mamy możliwości otworzyć sklepu stacjonarnego. Takie apartamenty wynajmujemy na Starym Mieście w Warszawie i tam przez cały dzień trwają takie spotkania, przy kawie i herbacie. Na miejscu jest stylistka, pani, która robi bardzo delikatny makijaż, fryzurę. My preferujemy skromność. Kobiety były zachwycone.
Myślę, że mamy wszystkie taką potrzebę przebywania. Nie tak, że idziemy na zakupy i jesteśmy traktowane jak rzecz. Tu jest coś więcej. Panie pisały do nas w mailach, bo zapisy na spotkania odbywają się mailowo, i pytały się, czy mogą u nas zostać cały dzień, od tej 12-tej. do 18-tej.
Chciały po prostu sobie "pobyć".
Pobyć, odpocząć. To jest bardzo ważne, ja sama mam z tym problem. Nasze życie nabrało takiego tempa, że jesteśmy ciągle zalatani i tylko załatwiamy sprawy. A tu możemy usiąść, napić się kawy, porozmawiać, bez telefonu i internetu.
Na evencie były mamy z dziećmi, co nam absolutnie nie przeszkadza, jesteśmy jak najbardziej za. Na przykład była mama z dwójką cudownych dziewczynek, 7 i 5 lat. Dziewczynki były zachwycone. Mnóstwo pięknych pań, wszystkie w spódniczkach, sukienkach. Były zachwycone tą kobiecością. Pani stylistka zrobiła mamie maseczkę, a dziewczynki dostały krem do rąk, żeby też się mogły posmarować. Czuły się takie docenione, jak takie małe kobietki. Były ciasteczka, była czekolada... To było cudowne.