Agata Wątroba najbardziej lubi wieczory. Wcześniej, kiedy próbowała objąć Rafałka, gryzł ją, wbijał w nią paznokcie. Teraz przed snem prosi: „Mamo, przytul mnie bardziej”. A młodszy Wojtuś spogląda na nią z iskierkami w oczach. Nie może się tym nacieszyć. Przez lata patrzał niby na nią, a jak przez ścianę.
Kto zna Wojtka, pewnie mi nie uwierzy – opowiada Agata Wątroba. – Wczoraj podszedł do mnie z pomarańczą, którą obrałam na sok. I pierwszy raz w swoim 9-letnim życiu zjadł ją całą z grubymi, białymi skórkami. Wcześniej, kiedy wkładała mu do ust nawet mały kawałek, wypluwał go i krzyczał, protestując. – Jak pięknie jesz pomarańczę – powiedziała wtedy, nie mogąc oderwać oczu od synka. – Ja i moje dzieci cieszymy się z tego, co mamy – podkreśla. Każdy najmniejszy postęp chłopców jest dla niej jak święto. Celebruje samodzielne zjedzenie przez Wojtka pomarańczy. I każde przytulenie, które przynosi Rafałowi ukojenie, a nie – jak dotąd – ból. Prawie codziennie prowadzi notatki. Wychowuje synów sama, więc kontakt z nimi zastępuje jej rozmowę z kimś bliskim. Niedawno napisała o „zwyczajnej mamie” zdrowego dziecka i niezwyczajnej, takiej jak ona. „Zwyczajna mama czytając gazetę o maluchach wie, że jej dziecko jest takie jak te, które uśmiechają się z każdej strony. Wie, czego można się po nim spodziewać w danym okresie rozwojowym. Mama chorego dziecka przestaje czytać gazety. Musi uczyć je wielokrotnie od nowa umiejętności, które przychodzą zdrowym z łatwością. Rezultat jest zwykle inny od zamierzonego”. Na szczęście, jak się okazuje, zadowolenie z niego większe niż normalnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych