Dobry proboszcz czy biskup musi się w Kościele zakochać. Myślę, że tej miłości do Kościoła krakowskiego mi nie brakowało. – mówi kard. Dziwisz.
Przemysław Radzyński (KAI): Księże kardynale, cofnijmy się do roku 2005, kiedy po 27 latach u boku papieża Jana Pawła II wrócił Ksiądz Kardynał na Franciszkańską 3.
Kard. Stanisław Dziwisz: Przed posługą Ojcu Świętemu w Watykanie, przez dwanaście lat byłem jego sekretarzem w tym domu, przy Franciszkańskiej 3 w Krakowie. Ten dom, Kraków i cała archidiecezja były mi bardzo bliskie. Z Watykanu wróciłem z większym doświadczeniem Kościoła powszechnego, które pozwoliło mi w dość naturalny sposób wejść w służbę diecezji.
Ksiądz kardynał pamięta co czuł, kiedy papież Benedykt XVI decydował, o tym, że ksiądz kardynał zostanie metropolitą krakowskim?
- Papież Benedykt zaprosił mnie do koncelebry Eucharystii w jego kaplicy, po której podczas rozmowy, powiedział, że chce abym objął urząd metropolity krakowskiego. Byłem świadomy, co to znaczy być pasterzem Kościoła krakowskiego, który ma taką wspaniałą kartę w historii, tak wspaniałych ludzi i taką piękną przeszłość. Pytałem sam siebie: jak to podjąć, żeby nic z tego co dobre nie stracić, ale jeszcze wnieść i rozwinąć? Myślę, że na tym polega wielkość każdego nowego pasterza, że przejmuje dziedzictwo wspólnoty Kościoła i z właściwym sobie charyzmatem i osobowością stara się je ubogacić.
A jak spogląda ksiądz kardynał na tych ponad 11 lat w Kościele krakowskim, to czym ubogacił ksiądz kardynał ten Kościół?
- Ocenę pozostawiam innym. Mogę powiedzieć, że bardzo zależało mi na dobrej współpracy z prezbiterium. To wielkie wyzwanie, bo prezbiterium krakowskie łącznie z zakonnikami liczy przeszło dwa tysiące kapłanów. Mamy papieski uniwersytet, arcybiskupie wyższe seminarium duchowne oraz kilkanaście seminariów zakonnych. Bogu dziękuję za wyświęcenie ponad 190 kapłanów. Poza tym ważną rolą biskupa jest jednoczenie i umacnianie wspólnot parafialnych poprzez wizytacje w parafiach, udzielanie sakramentu bierzmowanie, przepowiadanie Słowa Bożego i spotkania z grupami.
A w czasie tej posługi w Krakowie dostrzegł ksiądz kardynał jakieś widoczne zmiany w Kościele?
- Z jednej strony widać pozytywne znaki pogłębiania się życia religijnego. Świadczy o tym wzrastająca od lat liczba ludzi przestępujących regularnie do komunii świętej oraz powstające ruchy i inicjatywy ewangelizacyjne, które bardzo często powstają z inicjatywy katolików świeckich. Z drugiej strony, na przestrzeni ostatnich lat zmniejszyła się liczba powołań kapłańskich. Jedną z przyczyn jest zapewne demografia, która jest poważnym problemem. Mniej widać to w miastach, gdzie liczba mieszkańców rośnie, ale wieś się wyludnia. To bez wątpienia wpływa na liczbę powołań, choć oczywiście nie tłumaczy w pełni problemu. W każdym razie zadaniem biskupa jest dostrzegać i odczytywać zmiany i starać się na nie w miarę możliwości odpowiadać.
Ksiądz kardynał regularnie odwołuje się do nauczania Jana Pawła II, jest ksiądz kardynał twórcą wyjątkowego papieskiego pomnika, jakim jest Centrum „Nie lękajcie się!” na Białych Morzach. Na czym z papieskiego dziedzictwa zależy księdzu kardynałowi najbardziej? Co Polacy powinni bardziej zgłębić, uczynić swoim?
- Niewątpliwie Jan Paweł II był człowiekiem rodziny. Już jako ksiądz bardzo interesował się tym tematem, o czym świadczy rozprawa o narzeczeństwie i małżeństwie „Miłość i odpowiedzialność”. W pewnym sensie była ona odpowiedzią na widoczny w Polsce kryzys małżeństwa i rodziny, który przejawiał się w coraz większej liczbie rozwodów i aborcji. Los rodziny zawsze leżał Wojtyle na sercu, a jej osłabienie i cierpienie bardzo go bolało. Stąd to jego wielkie zaangażowanie w sprawy rodziny i etyki małżeńskiej, które podejmował priorytetowo najpierw jako biskup, a następnie jako papież.
Kolejną sprawą ważną dla Papieża była młodzież. On w młodzieży widział przyszłość Kościoła, społeczeństwa i świata. Stąd jego wielkie zaangażowanie na rzecz młodzieży, którego przykładem jest poparcie dla ruchu oazowego – najpierw w Krakowie i Polsce, a potem na innym poziomie w Stolicy Apostolskiej.
Myślę, że w dzisiejszym świecie cierpiącym na brak poczucia bezpieczeństwa i zagrożenie terroryzmem, niezwykle aktualna jest walka o poszanowanie praw człowieka. Karol Wojtyła był na ten temat bardzo wyczulony, ponieważ jako młody człowiek boleśnie doświadczył totalitaryzmu nazistowskiego i komunistycznego. On wiedział, że przyszłość nie należy do walki i przemocy, ale do wzajemnego szacunku, dialogu i solidarności. Ten temat podejmował odważnie najpierw jako arcybiskup i kardynał w komunistycznej Polsce, a jako papież podniósł do wymiaru całego świata. Dlatego tak konsekwentnie budował mosty w odniesieniu do innych narodów, wyznań i religii.
Ksiądz kardynał już kilkukrotnie informował o tym, że od pierwszego dnia w Watykanie prowadził codzienne zapiski. Czego nowego o Janie Pawle II dowiemy się z tych zapisków, albo jakie nowe światło na jego życie one mogą rzucić?
- Notatki, które robiłem od pierwszego dnia pontyfikatu, mogą doprecyzować i dopełnić to, co już wiemy o życiu i działalności Jan Pawła II. Są one zapisem planu kolejnych dni, spotykań z ludźmi, podróży i rekolekcji, małych i wielkich wydarzeń. 27 zeszytów to syntetyczna historia pontyfikatu.
Te dwa duże tematy podejmowane przez Jana Pawła II, które na początku ksiądz kardynał zarysował, czyli rodzina i młodzież, są aktualnie bardzo bliskie Kościołowi – jesteśmy po dwóch synodach o rodzinie, czeka nas synod poświęcony młodzieży. Zatrzymując się na chwilę przy tych minionych – jak ksiądz kardynał ocenia dyskusję, która teraz toczy się w Kościele powszechnym w związku z adhortacją apostolską papieża Franciszka „Amoris laetitia”?
- Ma ona przede wszystkim znaczenie duszpasterskie. Jak podkreślił ostatnio prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Müller, w całej dyskusji nie chodzi o doktrynę, która pozostaje niezmieniona, ale o praktykę duszpasterską. Punktem wyjścia jest oczywiście niezmienne nauczanie Kościoła o nierozerwalności małżeństwa i świętości wspólnoty rodzinnej. Od tej prawdy trzeba wyjść, szukając odpowiedzi na pytanie, jak pomóc ludziom, którzy są w trudnej sytuacji, rodzinom przeżywającym kryzys lub rozbicie. Jak im pomóc przeżywać wiarę i związek z Chrystusem i Kościołem. Przecież również żyjący w związkach niesakramentalnych należą do Kościoła – o czym mówił Jan Paweł II i przypomina Franciszek – i Kościół musi się o nich troszczyć.
Ksiądz Kardynał i Kościół krakowski ma jakiś pomysł, jak sytuacje tzw. związków nieregularnych powinny być rozwiązywane?
- Kraków od dawna uczestniczy w ogólnej trosce Kościoła powszechnego o rodzinę. Mamy wspaniałe nauczanie Jana Pawła II, do którego trzeba wracać. Styl duszpasterstwa wśród osób żyjących w związkach niesakramentalnych zaproponowany w papieskiej adhortacji Familiaris Consortio może i powinien wciąż kierunkować naszą działalność duszpasterską. Papież proponuje miłosierdzie, które jednak nie przekreśla sprawiedliwości. Jego miłość do człowieka zawsze była wymagająca. To dzięki jego nauczaniu wiele się zmieniło w tym temacie. Wcześniej nikt nie myślał o rekolekcjach dla rozwiedzionych, które dziś są czymś naturalnym. Są przejawem troski Kościoła, który wychodzi do każdego człowieka, bo nie chce nikogo ze swej wspólnoty wyłączać.
Widocznymi śladami, które zostają po księdzu kardynale w Kościele krakowskim albo raczej dla Kościoła krakowskiego a nawet więcej – dla Kościoła w Polsce i Kościoła powszechnego – to z pewnością ŚDM i papieskie centrum „Nie lękajcie się!” na Białych Morzach. A czy jakieś inne dzieło ksiądz kardynał osobiście by wyróżnił, które może na co dzień nie jest doceniane chociażby przez media?
- Cieszę się bardzo, że po wielu staraniach mamy Papieski Uniwersytet Jana Pawła II. Obok Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego jest to drugi uniwersytet kościelny w Polsce. Budowa i rozwijanie ośrodka uniwersyteckiego to przejaw troski o młodych i myślenia o przyszłości, a to jest wielka i ważna sprawa.
Poza tym Bogu dziękuję za wielką troskę o chorych i biednych w archidiecezji krakowskiej. Myślę o domach dla samotnych matek, ośrodkach dla ludzi chorych i niepełnosprawnych, pierwszym w Polsce „Oknie Życia”, o jadłodajniach i noclegowniach. Wiem, że zrobiło to wrażenie na młodych, którzy przybyli do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży.
Czyli krakowski Kościół jest Kościołem miłosierdzia nie tylko przez orędzie z Łagiewnik, ale jest miłosierny w praktyce?
- Miłosierdzie przejawiające się w trosce o najuboższych było od zawsze cechą charakterystyczną Krakowa. Przypomnijmy postać św. Jadwigi, św. Jana z Kęt, sługi Bożego ks. Piotra Skargi czy świętego Brata Alberta, który zostawił sztukę, aby poświęcić się odrzuconym i ubogim, nie tylko materialnie, ale i moralnie. Nie zapominajmy o kard. Sapiesze, który w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej troszczył się o prześladowanych. To on założył Caritas, która wpierw w diecezji, a następnie w całej Polsce jest bardzo żywa i trwa.
Kraków wiedzie prym w miłosierdziu. Ksiądz kardynał zwrócił uwagę, że miłosierdzie w Krakowie zrobiło wrażenie na młodych. Kościół przygotowuje się do synodu na temat młodzieży. Do lokalnych Kościołów trafi ankieta, na podstawie której zredagowany zostanie dokument roboczy. Jedno z pytań dotyczy głównych wyzwań i szans dla młodych w Kościele w Polsce. Jak Ksiądz Kardynał odpowiedziałby na takie pytanie?
- Osobiście bardzo się cieszę z tematu synodu i przypuszczam, że to także ŚDM w Polsce wpłynęły na wybór tego zagadnienia. Młodzieży trzeba pomóc, aby przeszła przez okres kształtowania swojej tożsamości i się w tym nie pogubiła. A pogubić się może, bo jest kuszona z wielu stron. Każdy chciałby mieć młodych po swojej stronie, bo kto ma młodych, ma przyszłość. Kościół pragnie pomagać młodym w dokonywaniu właściwych wyborów. Takich wyborów, dzięki którym człowiek bardziej staje się człowiekiem i buduje wspólnotę z innymi. To jest część misji Kościoła i nasze wielkie wyzwanie.
Jeśli jesteśmy przy wyzwaniach, to zapytam o wyzwania, jakie stoją przed nowym metropolitą krakowskim. Nie pytam o zadanie, jakie Ksiądz kardynał stawia swojemu następcy, ale pytam człowieka, który zna ten Kościół i jego sytuację – jakim wyzwaniem będzie dla abp. Jędraszewskiego Kościół krakowski?
- Wyzwań nie brakuje, bo Kościół jest żywy. Myślę, że pierwsze i najważniejsze jest to, aby ten Kościół z bliska poznał i pokochał. Gdy zakocha się w tym Kościele, a Kościół krakowski jest piękny, to sama miłość wskaże mu wyzwania oraz sposób i drogę ich rozwiązania.
Ksiądz kardynał nie żegna się z Krakowem, ale tylko z urzędem. W pożegnalnym liście do diecezjan użył ksiądz kardynał słów – za papieżem Franciszkiem w Krakowie – dziękuję, przepraszam, proszę.
- Te trzy słowa są bardzo wymowne. Jestem wdzięczy za życzliwość i zaufanie, z jaką mnie tu ludzie przyjęli. Jestem przekonany, że ŚDM się udał, bo miałem oparcie w ludziach, z którymi współpracowałem. Jeśli chodzi o słowo „przepraszam”, to nie chcę robić publicznego rachunku sumienia, ale z pewnością wiele rzeczy można było zrobić lepiej. Proszę wszystkich o dalszą życzliwość, a przede wszystkim o modlitwę.
Czego księdzu kardynałowi z tego czasu posługi duszpasterskiej będzie brakowało na emeryturze? Za czym ksiądz kardynał będzie tęsknił?
- Mam nadzieję, że nic nie będzie mi brakowało. Pozostaję w moim umiłowanym Kościele, bo taki zawsze był i będzie dla mnie Kościół krakowski. Dobry proboszcz czy biskup musi się w Kościele zakochać. Myślę, że tej miłości do Kościoła krakowskiego mi nie brakowało. I tak już pozostanie. Nie będę dźwigał odpowiedzialności na pierwszej linii, ale w tym Kościele, który mnie zrodził do kapłaństwa, będę starał się w dalszym ciągu służyć Bogu i ludziom, choć na inny sposób. Równocześnie na tyle, na ile to będzie potrzebne, będę wspierał mojego następcę.