- Ponoć męskie pragnienie dokonywania rzeczy trudnych jest odbiciem Bożego zamiłowania do dokonywania rzeczy niemożliwych - mówi ks. Waldemar Maciejewski. W Wiśle zakończyły się "Manewry św. Piotra".
Gdy grupa zdeterminowanych mężczyzn w różnym wieku zrywa się w sobotę z łóżek bladym świtem z własnej i nieprzymuszonej woli, a następnie jedzie do Wisły-Jawornika, by przedzierać się przez zaśnieżone szlaki Beskidu Śląskiego, to wiedz, że to uczestnicy Manewrów świętego Piotra!
Tegoroczna edycja tej niezwykle udanej inicjatywy ewangelizacyjnej odbyła się 21 stycznia. Licząca 30 km trasa wiodła od Soszowa, przez Stożek, Kubalonkę, Kopydło i centrum Wisły. Uczestnicy marszu musieli dotrzeć do Jawornika, gdzie znajduje się Dom Formacyjny Ruchu Światło-Życie.
"Manewry" rozpoczęła Eucharystia, której przewodniczył ks. Waldemar Maciejewski. W homilii mówił on, że świętość ma kolor i zapach ziemi.
Ta metafora miała uzmysłowić uczestnikom manewrów, że świętość to nieodrealniona, nieosiągalna idea, ale rzeczywistość, do której zaproszony jest każdy w miejscu i czasie, w jakim się aktualnie znajduje.
Jej zdobywanie nie jest zabawą dla grzecznych dzieci, ale konkretnym wysiłkiem, mniej więcej takim, jak same manewry. Ks. Maciejewski prosił także, by dać się Panu Bogu zaskoczyć i przyjąć to, co na ten wyjątkowy czas przygotował.
Cała trasa była podzielona na pięć stacji, podczas których osoby uczestniczące w Ruchu Światło-Życie czytały wybrany fragment Pisma Świętego dotyczący jakiegoś wydarzenia z życia św. Piotra.
Następnie zwracały uwagę na niektóre aspekty jego życia, które dla uczestników wyprawy mogły być inspiracją. Nie zabrakło też dzielenia się osobistym doświadczeniem wiary.
Każdy z uczestników mówił z serca, po męsku, konkretnie, ale z prawdziwym żarem. Nie sposób było nie zauważyć, że dzielą się tym, czego sami doświadczyli i czym żyją na co dzień.
Manewry to także czas na osobistą refleksję i dzielenie się własnymi odkryciami. Tym razem aż cztery ośmioosobowe grupy miały za zadanie przemyśleć zagadnienia ujęte w formie pytań rozdawanych pod koniec każdej stacji, a następnie podzielić się refleksjami w parach.
Nie jest to najłatwiejsze, gdy brnie się po kolana w śniegu, plecak zdaje się być coraz cięższy i doświadczasz, że człowiek faktycznie w sporej części składa się z wody, która na dodatek złośliwie paruje przy większym wysiłku.
Ale ostatecznie nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ponoć męskie pragnienie dokonywania rzeczy trudnych jest odbiciem Bożego zamiłowania do dokonywania rzeczy niemożliwych. Jeśli tak, to podczas manewrów wielu udało się być podobnym do Niego.
Przy każdej stacji rozdawane były modlitwy nawiązujące do poruszanych tematów. Modlitwy krótkie, konkretne, trafiające w samo sedno. Można je odmówić dosłownie w kilkanaście sekund, ale jeśli zrobi się to szczerze, siła rażenia będzie niewyobrażalna.
Na zakończenie ks. Maciejewski wspomniał, że kobiety będą w stanie dołączyć do Kościoła męskiego, ale mężczyźni nigdy nie będą chcieli być w Kościele sfeminizowanym. To radykalne, ale chyba bardzo prawdziwe stwierdzenie.
Jest nadzieja, że po sobotnich przygodach na beskidzkim szlaku, św. Piotr znajdzie sobie wielu doskonałych współpracowników. Ostatecznie w manewrowaniu, jak każdy rybak, jest bardzo dobry.
raf /Michał Nolywajka