Zaprzysiężenie prezydenta USA to narodowe święto, które paraliżuje logistycznie Waszyngton, ale ma na celu pojednanie podzielonego po wyborach społeczeństwa.
Teoretycznie do południa 20 stycznia odchodzący prezydent USA może jeszcze podjąć każdą decyzję. Dotąd jednak żaden z nich nie odważył się zakłócić momentu przekazania władzy decyzją, która wiązałaby ręce następcy. To oczywiście pewien ideał, któremu starają się sprostać prezydenci – ustępujący i rozpoczynający urzędowanie – praktycznie tylko w ten jeden dzień. Bo brak kłopotliwej dla następcy decyzji tuż przed południem 20 stycznia (kiedy formalnie kończy się kadencja) nie oznacza, że odchodzący prezydent nie może jej podjąć na przykład… trzy tygodnie przed oddaniem urzędu. Tak zrobił niedawno Barack Obama: nałożył nowe sankcje na Rosję i wydalił 35 jej dyplomatów po to (między innymi), by postawić w trudnej sytuacji nową administrację. Obaj panowie – wraz z pierwszymi damami – 20 stycznia nie dadzą jednak po sobie poznać, jak wielki konflikt emocjonalny (w tym wypadku wyraźny) ich dzieli, ale przede wszystkim, jak wielki jest rozdźwięk interesów, które reprezentują. Jednocześnie, mimo wszystko, to nie będzie tylko dobrze odegrana rola dwóch aktorów. Demokracji amerykańskiej, przy wszystkich jej słabościach i naprawdę brutalnej kuchni politycznej, jedno trzeba przyznać: szacunek dla urzędu, celebry i wszystkiego, co jakoś cementuje to nie tylko zróżnicowane, ale też podzielone (od 8 lat bardziej niż kiedykolwiek) społeczeństwo. Nawet jeśli na ulicach Waszyngtonu w piątek 20 stycznia tego roku odbywają się liczne demonstracje przeciwników Trumpa (jesteśmy na miejscu i za tydzień napiszemy, jak było naprawdę), to jednocześnie jest coś, co sprawia, że cały ten „House of cards” (domek z kart) jeszcze się nie rozleciał. „Liturgia” zaprzysiężenia prezydenta USA jest jednym z głównych składników zaprawy murarskiej, która zapewnia, jak dotąd, trwałość tej budowli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina