Gen zwycięzcy

Ile dzisiaj?”. „Zelżało. Tylko minus siedemnaście” . Demon, patrząc na nas, widzi podeszwy naszych stóp.

„Basiu podobno u was są straszne mrozy. Podawali w telewizji. Minus 40” – napisała do znajomej Francuzka wybierająca się nad Wisłę. „Nie wpadaj w panikę, temperatura wzrosła do -20” – odpisała znajoma.

Piszę te słowa, a na dworze/polu (wersja dla Galicji) upał. Zero stopni. Chlapa.

I myślę sobie: jak to wszystko zależy od punktu odniesienia…

Często narzekam. Weszło mi to w krew. Niestety. Ileż razy wydawało mi się, że jestem u kresu. Pod ścianą. W sytuacji bez wyjścia. W krytycznym punkcie. Budziłem się jednak rano i…

Mój czteroletni syn jest ostatnio rycerzem. Zabija smoki i potwory. Nie udaje. Naprawdę jest rycerzem. Spróbujcie mu wytłumaczyć, że jest błędzie. Zapewniam: grozi to śmiercią lub trwałym kalectwem. Gdy oglądał „Króla Lwa” był Simbą albo Mufasą. Nigdy Skazą. Zapytany, czy może być choć raz kimś, kto przegrywa, odpowiedział krótko: „Nie!”. Gdy starsze rodzeństwo puściło mu „Mikrokosmos”, był pająkiem (owijał pajęczyną biednego pasikonika) lub modliszką (atakował i pożerał). Nigdy nie chciał stać na straconej pozycji.

Obserwuję go i odkrywam, że ten chłopak ma gen zwycięzcy. Jak wszystkie dzieci, zanim dobiorą się do nich dorośli z nieodłącznym: „Trudno, takie jest życie”, „Zobaczysz, nie dasz rady”, „Pewnych rzeczy nie przeskoczysz”. Czy nie dlatego Jezus mówił, że mamy być jak dzieci?

Wielu moich znajomych na „dzień dobry” przedstawia się: „Jestem Jan Kowalski, grzesznik” i zaczyna chlipanie w rękaw, żałosną litanię skarg i wniosków. Jeśli słowa te mają moc i określają nas, naznaczają i nadają tożsamość, automatycznie podcinają nam skrzydła. Równają w dół. „Jestem grzesznikiem zbawionym krwią Jezusa”. To prawda o mnie. A to zupełnie inna opowieść. Zostaliśmy uratowani. Wykupieni krwią Syna Bożego. Czytam: „…razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6) i przecieram oczy ze zdumienia. Wszechmocny, którego Imienia Żydzi nie odważają się wymawiać posadził nas… w jednej ławce z Jezusem Chrystusem! Upokorzył się, by nas podnieść. Dostał to, na co zasłużyliśmy, abyśmy mogli dostać to, na co On zasłużył.

– To nieprawdopodobny gest Ojca – wyjaśnia Michał Nikodem, dziennikarz. – List do Efezjan mówi wyraźnie: siedzimy na wyżynach niebieskich w Chrystusie, ponad wszelką potęgą i władzą. Co to konkretnie znaczy? Jesteśmy w Bożej rodzinie, a to znaczy, że gdy diabeł podniesie oczy do góry… widzi podeszwy naszych butów.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.