Argument blokowania sali

To zdumiewające, co się dzieje w polskiej polityce. Najmocniejszy parlament nie tylko w trzeciej, ale i w drugiej Rzeczpospolitej, ma trudności z odbyciem normalnego posiedzenia.

Posłowie PO dalej blokują mównicę sejmową, bo – jak mówią – uważają grudniowe głosowanie w Sali Kolumnowej za nielegalne. Z tego samego powodu nie uznają zatwierdzenia budżetu przez Senat. Ogólnie mówiąc: mają inne zdanie.

Cóż, to naturalne, że opozycja ma inne zdanie. Od tego ona jest, żeby się nie zgadzała z władzą. Tylko że większość sejmowa ma zdanie odmienne od ich zdania i to rozstrzyga sprawę.

Społeczeństwo po czteroletniej kadencji parlamentu oceni, kto, jego zdaniem, miał rację, ale do tego czasu różnice zdań między parlamentarzystami rozstrzyga się w głosowaniach. I tylko tak.

– Ale PiS ma większość i każde głosowanie wygrywa! – zdają się skarżyć sejmowi ludzie Schetyny i Petru. No właśnie – i to jest prawidłowe, bo tak Polacy zdecydowali w wyborach. Dokładnie tak miało być. Dzięki temu rządząca większość mogła uchwalić, na przykład, program 500+. I z tego powodu tylko ona odpowiada za wszystko, co robi, nie mogąc zwalać niczego na koalicjantów.

To są rzeczy oczywiste dla średnio rozgarniętego człowieka, a jednak jakby nie dla PO i Nowoczesnej. Posłowie tych partii uznali, że ich inne zdanie jest tak ważne, że po prostu musi wziąć górę i nic do tego nie ma arytmetyka sejmowa. „Oni uważają” – i to przesądza wszystko. Co tam większość, co tam prawo. Albo jesteś z nami, albo spadaj z mównicy.

„Opozycja totalna” zastosowała totalitarne metody, dla picu nazywając to obroną demokracji. Zadziałał tu dosłownie argument siły. Mniejszość posłów nie tylko sama nie wykonuje swoich obowiązków, ale fizycznie utrudnia to pozostałej większości. I zapewne oczekuje za to sowitej zapłaty i wdzięczności społeczeństwa.

W tym wszystkim Ryszard Petru był uprzejmy zapowiedzieć wniosek o przyśpieszone wybory. O! I to jest w porządku. Tak należy robić. On złoży wniosek, a Sejm znaczną większością głosów wniosek odrzuci – i będzie OK. No chyba że Petru się z tym nie zgodzi i wezwie KOD do zdobycia siłą parlamentu.

To w ogóle zdumiewające, co się dzieje w polskiej polityce. Najmocniejszy parlament nie tylko w trzeciej, ale i w drugiej Rzeczpospolitej, ma trudności z odbyciem normalnego posiedzenia. To oznacza, że wybór obecnej władzy naruszył czyjeś potężne interesy. Jest to zmiana do tego stopnia poważna, że spece od „kręcenia lodów” w Polsce uznali, że nie mogą czekać cztery lata. Zwłaszcza że po tych czterech latach sprawa może wyglądać jeszcze – dla nich – gorzej. O czym już zdaje się mówić niesłabnąca w sondażach popularność obecnej władzy i dołowanie „totalnej opozycji”.

Znacząca w tym względzie była żałosna frekwencja manifestantów KOD pod Sejmem w środowy wieczór. Dwie setki ludzi – mimo wściekłej reklamy w GW i przyległościach – to dziwnie słaba reprezentacja „wzburzonego społeczeństwa”. Ale za to bardzo wymowna.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.