Herod, widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Mt 2,16
Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”.
On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”.
Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców.
Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”.
Skoro Bóg już wszystko w swoich planach przewidział, to jaki ma sens, żebym się starał być lepszy? Przecież zło, które czynię, to część Bożego planu. Tak czasem myślą ci, którzy nie wierzą, że są w stanie coś w swoim życiu zmienić. A przy okazji gdzieś w tle takiego rozumowania odnaleźć można myślenie, że to Bóg jest wszystkiemu winny, że jestem, jaki jestem, bo widocznie taki zostałem przez Boga stworzony. Słuchając dzisiejszej Ewangelii, można dojść do podobnego wniosku: gdyby Herod nie czyhał na małego Jezusa i nie pozabijał dzieci z Betlejem, nie spełniłyby się przepowiednie proroków. Ale to nie tak. Bóg, owszem, zna przyszłość. Zna ją, bo wie także to, jakie będą podjęte przez nas decyzje. A znając je, może je wkalkulować swoje plany. Pewnie jednak o wiele łatwiej by Mu było zbawić nas, gdyby nie musiał kombinować, jak stępić ostrze wybieranego przez nas zła albo jak wyprowadzić jeszcze z niego jakieś dobro. Marna to pociecha, że mimo naszych grzechów Boże plany się spełniają, jeśli się jest okrutnym i bezwzględnym Herodem.
Andrzej Macura