Zatrudnienie islamisty, a wcześniej byłego aktora gejowskich filmów w niemieckim kontrwywiadzie, to blamaż tamtejszych służb bezpieczeństwa.
Nic dziwnego, że szefowie niemieckiego Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) starają się pomniejszyć zagrożenie, jakie mogło wyniknąć z faktu, że w kontrwywiadzie pracuje zradykalizowany muzułmanin. W kontrwywiadzie, a więc służbie, która ma m.in. rozpracowywać zagrożenie terrorystyczne ze strony islamistów. Jak się okazuje, służba sama znalazła się na celowniku przeciwnika. W BfV mężczyzna odpowiadał za obserwację salafitów, których liczba w Niemczech gwałtownie rośnie.
Jednak według śledczych prowadzących dochodzenie, nie miał on jakichkolwiek powiązań z grupami terrorystycznymi. Jak gdyby ten fakt uwalniał Urząd Ochrony Konstytucji od odpowiedzialności.
Historia wydaje się tym bardziej fantastyczna, że według dziennika „Washington Post" pochodzący z Hiszpanii i mający niemieckie obywatelstwo mężczyzna, którego nazwiska nie ujawniono, przeszedł na islam dwa lata temu, a wcześniej występował w gejowskich filmach pornograficznych. Dziennik ujawnił też, że śledczy, którzy przesłuchiwali mężczyznę, podejrzewają u niego chorobę psychiczną w rodzaju osobowości wielorakiej. Jeżeli tak jest rzeczywiście, nasuwają się pytania dotyczące kompetencji osób odpowiadających za rekrutację pracowników tajnych służb. Czy fakt, że w swoim czasie był aktorem filmów porno, nie przeszkadzał BfV w przyjęciu go do etatowej pracy? Ta niemal surrealistyczna historia mogłaby posłużyć jako temat dla Johna le Carré’a, autora m.in. znakomitej powieści „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg”.
Jedno jest pewne. Aresztowany z pewnością nie zapowiadał się na kogoś w rodzaju Kima Philby, który wraz kolegami przez lata penetrował skutecznie brytyjski wywiad, tyle że w służbie komunizmu. Świadczy o tym fakt, że islamski konwertyta działał krótko. Na szczęście. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby niekompetencję służb wywiadowczych, nie tylko zresztą w Niemczech, wykorzystali lepiej przygotowani do tej roli zwolennicy dżihadu.
Zresztą skuteczność niemieckich służb bezpieczeństwa i porządkowych od dawna budzi wątpliwości. O ile dobrze sobie radzą z tzw. mową nienawiści, szybko wychwytując krytyków pewnych aspektów islamu, to gorzej z zagrożeniami ze strony wielu jego wyznawców. Najlepszym dowodem fakt, że tylko dwie osoby zostały skazane w procesach po sylwestrowych napaściach seksualnych na kobiety w Kolonii. A zawiadomienia o molestowaniu zgłosiły aż 662 kobiety.
Edward Kabiesz Dziennikarz działu „Kultura”, w latach 1991–2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk.