Nieustanna modlitwa uwielbienia 24/7? Dniem i nocą? Nic nowego pod słońcem.
Jezus „zarywał” noce
Nieustanna modlitwa. Czy to w ogóle możliwe? pytała przed kilku laty prof. Anna Świderkówna w książce „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony”. W dzisiejszym świecie wydaje się to po prostu nierealne. Jesteśmy wszyscy zapędzeni, każda minuta się liczy, brak nam niejednokrotnie czasu nawet na sen. Myślę, że warto przyjrzeć się pod tym kątem Jezusowi. Można by powiedzieć, że nie potrzebował czasu na modlitwę, wszak mówił: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (por. J 10,30). Mimo to szukał czasu na modlitwę, i to na modlitwę samotną. Przyjrzyjmy się, jak np. wyglądała Jego pierwsza noc w domu Szymona Piotra z Kafarnaum (Mk 1,31-37). Kończył się właśnie dzień szabatu. Gdy słońce zaszło, przynoszono do Jezusa tłumy chorych, opętanych, pchali się jedni na drugich. Mowy nie było o tym, żeby chociaż przez chwilę odpocząć. Można sobie wyobrazić, że dopiero późną nocą On i apostołowie mogli położyć się na spoczynek. Ale Jezus wstaje nad ranem, kiedy jeszcze jest zupełnie ciemno, i wychodzi po kryjomu z domu, udając się na miejsce osamotnione, puste – i tam się modli.
Po zrujnowanym w czasie rewolucji francuskiej opactwie Cluny pozostały ruiny. Nie ocalały, plądrowane po wielekroć, pamiętające czasy celtyckich mnichów ruszających na chrystianizację Europy średniowieczne mury Bangor. A idea modlitwy 24/7 nie umarła. Co więcej: w ostatnich latach powraca z nową intensywnością. – Wiadomo, że są zgromadzenia zakonne, które trwają na nieustannej adoracji Pana Jezusa, ale niewielu wie, że są też świeccy, którzy zostali poruszeni przez Pana Boga do takiej modlitwy – opowiadał przed miesiącem organizator spotkania „Góra Modlitwy” na Górze Świętej Anny Stefan Mitas z gliwickiej Inicjatywy Missio.
Wciąż znajdują się ludzie, którzy do głębi przejmują się słowami Izajasza: „Na twoich murach postawiłem straże: cały dzień i całą noc nigdy nie umilkną”.
Marcin Jakimowicz