"Nie mogę zagwarantować, że Donald Trump nie będzie szedł w kierunku, jaki określił podczas swej kampanii, ale mogę zapewnić, że rzeczywistość wymusi na nim rewizję podejścia do wielu kwestii" - powiedział prezydent Obama podczas konferencji prasowej w Limie.
Występując przed dziennikarzami w kuluarach szczytu APEC - Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku jednoczącego 21 państw regionu - prezydent Barack Obama zalecił mediom i politykom unikanie przedwczesnych ocen i zajęcie postawy wyczekującej wobec prezydenta-elekta Donalda Trumpa.
Taka postawa "pozwoli zobaczyć, na ile polityka Donalda Trumpa będzie zgodna z jego retoryką przedwyborczą" - zaznaczył Obama.
Prezydent USA powiedział też, że pragnie zachować stosowny szacunek dla urzędu, który Donald Trump będzie sprawować od 20 stycznia, dochowując wierności amerykańskiej tradycji. Przypomniał, że jego poprzednik prezydent Georges W. Bush również "zachowywał się wobec niego z tak wielką elegancją i taktem, że bardziej nie można w okresie przejściowym".
"Ale jako obywatel zatroskany o losy kraju, będę reagować w przypadku fundamentalnych spraw wiążących się z systemem wartości, gdyby te ostatnie były zagrożone" - podkreślił.
Obama zdradził też dziennikarzom, że podczas spotkania z Donaldem Trumpem w Białym Domu namawiał go, aby ten zbudował bardzo silny krąg doradców, co sprawi, że reguły gry i dobrze obsadzone stanowiska "będą pracować z pożytkiem dla niego".
Prezydent powiedział również dziennikarzom, że jest daleki od optymizmu w swej ocenie szans na uregulowanie konfliktu w Syrii. "Umiarkowanej opozycji w Syrii coraz trudniej udaje się zachować stan posiadania, w związku z tym, że Iran i Rosja zdecydowały się jednoznacznie wesprzeć Baszara el-Asada" - podkreślił. Wspomniał, że wyraził swe zaniepokojenie przelewem krwi w Syrii i wzmożeniem walk oraz aktów przemocy podczas niedawnej rozmowy z prezydentem Rosji, wskazując, że tylko przerwanie działań wojennych przybliży rozwiązanie polityczne tego konfliktu.
Jednocześnie Barack Obama wyraził obawę, że zbyt radykalne wystąpienia przyszłej administracji w Białym Domu i bardziej stanowcza polityka bliskowschodnia mogłyby doprowadzić do dalszej radykalizacji wyznawców Islamu na całym świecie.
Zaznaczył, że nie martwi go, iż na nim kończy się wpływ Partii Demokratów na sprawy publiczne w USA. "Zważywszy na poparcie liczone w głosach wyborców, którzy zagłosowali na Hillary Clinton, tu nie ma powodu do zmartwienia" - powiedział. "Ale Demokraci powinni się lepiej zorganizować i popracować nad czytelnym przesłaniem, jakie kierują do społeczeństwa USA" - dodał.
W jego ocenie członkowie Partii Demokratycznej powinni dochować wierności przyświecającym im zasadom, ale powinni też współpracować z administracją Donalda Trumpa dla dobra Stanów Zjednoczonych.
Szczyt APEC w Limie to ostatni etap podróży zagranicznej prezydenta Baracka, która objęła m.in. kraje Unii Europejskiej.